środa, 25 czerwca 2008

8 czerwca - 10 Niedziela Zwykła

DZISIEJSZA EWANGELIA Mt 9,9-13:
Gdy Jezus wychodził z Kafarnaum, ujrzał człowieka siedzącego w komorze celnej, imieniem Mateusz, i rzekł do niego: «Pójdź za Mną». On wstał i poszedł za Nim. Gdy Jezus siedział w domu za sto-łem, przyszło wielu celników i grzeszni-ków i siedzieli wraz z Jezusem i Jego uczniami. Widząc to, faryzeusze mówili do Jego uczniów: «Dlaczego wasz Nauczyciel jada wspólnie z celnikami i grzesznika-mi?» On, usłyszawszy to, rzekł: «Nie po-trzebują lekarza zdrowi, lecz ci, którzy się źle mają. Idźcie i starajcie się zrozumieć, co znaczy: "Chcę raczej miłosierdzia niż ofiary". Bo nie przyszedłem powołać sprawiedliwych, ale grzeszników».


PRZEMYŚL TO SOBIE:

LUBIĄ SIĘ CZEPIAĆ

Zbliżał się czas wizytacji kanonicznej. Ksiądz Mateusz wyruszył więc do miasta, by z księdzem dziekanem omówić klika spraw z nią związanych. Zostawił samochód na parkingu przed farą. Miał jeszcze pół godziny do umówionego spotkania.
- Przejdę się – pomyślał. – Może coś kupię. Czajnik by się nowy przydał. Stary tak już kamieniem za-szedł, że nim się woda na herbatę zagotuje, człowiek może skonać z pragnienia.
Minął kiosk obwieszony kolorowymi czasopisma-mi, sklep zielarski. W sąsiedztwie były jeszcze piekarnia i zakład fryzjerski. Sklep ze sprzętem gospodarskim znajdował się przy głównej ulicy, tuż za parkiem miejskim. Proboszcz skręcił w asfaltową alejkę. Na kamiennej ławeczce siedziały dwie staruszki, na następnej dziewczyna z książką i kobieta z dzieckiem w wózku.
- Fontannę uruchomili – zdziwił się ksiądz Mateusz. – No tak. W końcu to już przecież stolica powiatu.
Dopiero teraz dotarł doń ogrom zmian – oczywiście na lepsze – które stały się udziałem miasta, od-kąd je ostatni raz widział, kiedyś tam w środku zimy: świeżo odmalowane kosze na śmieci, pobielone krawężniki na brzegu klombów, tabliczki z napisem: nie deptać trawników. Oczarowany nowością ksiądz Mateusz omal nie zderzył się z wyrosłymi nagle jak spod ziemi funkcjonariuszami straży miejskiej.
- Przepraszam, proszę księdza, że zwracam uwagę, ale przy wejściu do parku znajduje się tablica z regulaminem, w którym wyraźnie jest napisane, iż zabrania się spacerów z psami spuszczonymi ze smyczy. Ksiądz rozumie: tu bawią się dzieci...
- Ale ja..., jaki pies? – proboszcz był zaskoczony. Rozejrzał się wokoło. Tuż za nim, z wywieszonym jęzorem, stał opasły, zaniedbany wilczur. – To nie mój pies.
- Cóż – strażnik wzruszył ramionami. – Nie wypada księdzu nie wierzyć. W takim razie – przeprasza-my.
Ksiądz Mateusz ruszył znów. Pies człapał za nim.
- Pójdziesz ty – proboszcz tupnął głośno, ale na psie nie zrobiło to najmniejszego wrażenia. – Do do-mu, już!
- Proszę księdza! Halo! – strażnicy dogonili księdza Mateusza. – My nie wypiszemy mandatu, ale proszę tego psa wziąć na smycz!
- Kiedy już mówiłem, że to nie mój pies.
- To niemożliwe – nie ustępował municypalny stróż porządku. – Przecież odkąd widzimy, nie opuszcza księdza ani na krok.
- Nic na to nie poradzę – ksiądz Mateusz bezradnie rozłożył ręce. – Najwidoczniej przyczepił się do mnie tak samo, jak i pan.

Ludzie lubią się czepiać: niektórzy robią to z obowiązku, inni – jak faryzeusze tropiący Jezusa – dla zasady, jeszcze inni na okoliczność przyjemności. Czy potrafisz ich znosić cierpliwie?

Brak komentarzy: