wtorek, 16 września 2008

25. Niedziela Zwykła

DZISIEJSZA EWANGELIA Mt 20,1–16a:
Jezus opowiedział swoim uczniom tę przypowieść:
„Królestwo niebieskie podobne jest do gospodarza, który wyszedł wczesnym rankiem, aby nająć robotników do swej winnicy. Umówił się z robotnikami o denara za dzień i posłał ich do winnicy. Gdy wyszedł około godziny trzeciej, zobaczył innych, stojących na rynku bezczynnie, i rzekł do nich: »Idźcie i wy do mojej winnicy, a co będzie słuszne, dam wam«. Oni poszli. Wyszedłszy ponownie około godziny szóstej i dziewiątej, tak samo uczynił.
Gdy wyszedł około godziny jedenastej, spotkał innych sto­jących i zapytał ich: »Czemu tu stoicie cały dzień bezczynnie?«. Odpowiedzieli mu: »Bo nas nikt nie najął«. Rzekł im: »Idźcie i wy do winnicy«.
A gdy nadszedł wieczór, rzekł właściciel winnicy do swego rządcy: »Zwołaj robotników i wypłać im należność, począwszy od ostatnich aż do pierwszych«. Przyszli najęci około jede­nastej godziny i otrzymali po denarze. Gdy więc przyszli pierw­si, myśleli, że więcej dostaną; lecz i oni otrzymali po denarze.
Wziąwszy go, szemrali przeciw gospodarzowi, mówiąc: »Ci ostatni jedną godzinę pracowali, a zrównałeś ich z nami, któ­rzyśmy znosili ciężar dnia i spiekoty«. Na to odrzekł jednemu z nich: »Przyjacielu, nie czynię ci krzywdy; czy nie o denara umówiłeś się ze mną? Weź, co twoje, i odejdź. Chcę też i temu ostatniemu dać tak samo jak tobie. Czy mi nie wolno uczynić ze swoim, co chcę? Czy na to złym okiem patrzysz, że ja jestem dobry«. Tak ostatni będą pierwszymi, a pierwsi ostatnimi”.

PRZEMYŚL TO SOBIE:

JAK SIĘ POCZUJESZ?

- Ty przeklęta kupo złomu! - trzasnął pięścią w skórą powleczoną osłonę wskaźników, aż podskoczyła wskazówka prędkościomierza. - Tyle forsy na ciebie wysupłałem i tak mi się odpłacasz? Zawalidrogo niemyta!
Mężczyzna w nienagannie skrojonym garniturze otworzył z rozmachem szerokie drzwi beżowego mercedesa, przekręcił się gwałtownie w lewo i wbił nogi w ziemię, a ściślej rzecz ujmując w zagłębienie wypełnione brunatną deszczówką, czyli kałużę.
- No tak! - posiniałe ze złości wargi z trudem przepuszczały słowa - nieszczęścia chodzą parami.
Daremnie próbował strząsnąć z odprasowanych w kantkę nogawek kropelki błota. Wreszcie wyskoczył jak ukłuty szpilką i stanął przed maską wozu. Z wewnętrznej kieszeni marynarki wyjął miniaturowy aparat telefonu komórkowego. Wcisnął jakiś guzik, następnie jeszcze kilka innych. Przyłożył słuchawkę do ucha. Potem mocno potrząsnął urządzeniem. I nic.
- Jeszcze tego brakowało! - bluznął złością - Komórkowiec też nawalił. Jakieś inne pole magnetyczne tu działa, czy co?
- Takie samo jak na całej kuli ziemskiej - usłyszał z boku. Odwrócił się. Po przeciwnej stronie ulicy stał oparty o rower na grubych oponach chłopiec w spodniach do kolan i w ciemnych okrągłych okularkach na nosie.
- A ciebie kto pytał, smarkaczu?
- Pan pytał. O pole magnetyczne. Więc odpowiedziałem.
- Bądź tak dobry i spadaj stąd, ale to już! - warknął.
- Nigdzie stąd nie spadnę. Podoba mi się tutaj.
- Ale..., ale - wyraźnie nie panował już nad sobą - ale to mój samochód, mój telefon, moje ubranie, moja droga...
- Zaraz, zaraz - chłopak poprawił okulary - jaka tam pana droga. Droga jest wszystkich. A pan jest nerwowy frajer.
- Ja jestem co? Frajer? Chłopcze, szczeniaku, nie wiesz co mówisz. I nie wiesz do kogo mówisz. Takich ludzi jak ja - w tym momencie tak zmyślnie poprawił krawat, by widać było sążnisty sygnet na serdecznym palcu - jest w Polsce tylko kilku.
Chłopiec uśmiechnął się wyraźnie rozbawiony:
- A taki jak ja, jestem w Polsce tylko sam jeden.
Skąd wiesz jaki jesteś? Czy przypadkiem nie stąd, że porównujesz się do innych: wyższy od tego, mądrzejszy od tamtego, więcej zarabiający od jeszcze innego? Może potrzebujesz innych tylko po to, aby samemu mieć o sobie dobre, jak najlepsze mniemanie? Pomyśl tylko jak się poczujesz, kiedy przyjdzie dzień zapłaty od Pana i ty - wyższy, mądrzejszy i lepiej zarabiający dostaniesz taką samą nagrodę jak inni - grosz wieczności?

Sobota, 24. Tydzień zwykły

DZISIEJSZA EWANGELIA Łk 8,4-15:
Gdy zebrał się wieki tłum i z miast przychodzili do Jezusa, rzekł w przypowieści: „Siewca wyszedł siać ziarno. A gdy siał, jedno padło na drogę i zostało podeptane, a ptaki powietrzne wydziobały je. Inne padło na skałę i gdy wzeszło, uschło, bo nie miało wilgoci. Inne znowu padło między ciernie, a ciernie razem z nim wyrosły i zagłuszyły je. Inne w końcu padło na ziemię żyzną i gdy wzrosło, wydało plon stokrotny”.
Przy tych słowach wołał: „Kto ma uszy do słuchania, niechaj słucha”.
Wtedy pytali Go Jego uczniowie, co oznacza ta przypowieść.
On rzekł: „Wam dano poznać tajemnice królestwa Bożego, innym zaś w przypowieściach, aby patrząc nie widzieli i słuchając nie rozumieli.
Takie jest znaczenie przypowieści: Ziarnem jest słowo Boże. Tymi na drodze są ci, którzy słuchają słowa; potem przychodzi diabeł i zabiera słowo z ich serca, żeby nie uwierzyli i nie byli zbawieni. Na skałę pada u tych, którzy gdy usłyszą, z radością przyjmują słowo, lecz nie mają korzenia: wierzą do czasu, a w chwili pokusy odstępują. To, co padło między ciernie, oznacza tych, którzy słuchają słowa, lecz potem odchodzą i przez troski, bogactwa i przyjemności życia bywają zagłuszeni i nie wydają owocu.
W końcu ziarno w żyznej ziemi oznacza tych, którzy wysłuchawszy słowa sercem szlachetnym i dobrym, zatrzymują je i wydają owoc przez swą wytrwałość”.

PRZEMYŚL TO SOBIE:
W czasach starożytnych wojownicy posługujący się łukiem zaprawiani byli do walki w specjalnych szkołach. W jednej z nich mistrz cięciwy i strzały pyta adepta sztuki wojennej:
- Powiedz mi, co widzisz?
- Mam sokoli wzrok! Widzę wszystko: obłoki i jastrzębia kołującego nad lasem, drzewa i domy na wzgórzu, pasące się hen, daleko, stado kóz...
- Dość - przerwał mu mistrz. - Nie jesteś jeszcze gotów. A ty, co widzisz? - zwrócił się do drugiego z młodych żołnierzy.
- Widzę tylko tarczę, którą ma sięgnąć moja strzała.
- Strzelaj więc czym prędzej.
Strzelił i trafił w sam środek.

Ile przeszkód musi pokonać słowo Boże, zanim zakorzeni się w twoim sercu? Ile rzeczy, osób, zjawisk i zdarzeń dostrzegasz obok Jezusa, niepotrzebnie i dodatkowo? Skup się, skoncentruj, wycisz i postaraj. Żeby żadna Boża strzała, żadne ziarenko Ewangelii się nie zmarnowało, nie chybiło celu w tobie.

Piątek, 24. Tydzień zwykły

DZISIEJSZA EWANGELIA Łk 8,1-3:
Jezus wędrował przez miasta i wsie, nauczając i głosząc Ewangelię o królestwie Bożym. A było z Nim Dwunastu oraz kilka kobiet, które uwolnił od złych duchów i od słabości: Maria, zwana Magdaleną, którą opuściło siedem złych duchów; Joanna, żona Chuzy, zarządcy u Heroda; Zuzanna i wiele innych, które im usługiwały ze swego mienia.

PRZEMYŚL TO SOBIE:
Dwóch świątobliwych pustelników żyło niedaleko siebie. Przyszedł raz Bóg do jednego z nich, zapytał o drogę do drugiego pustelnika, a tek tylko bezradnie wzruszył ramionami. Wrócił Bóg do nieba, łzę ocierając ukradkiem.
Pomarli owi pustelnicy. Na ich miejsce wkrótce przyszło kolejnych dwóch młodych mnichów. Zaczęli od wykarczowania ścieżki łączącej ich pustelnie. Dojrzał to Pan Bóg z nieba. Dojrzał i się uśmiechnął.

Po co Jezus wędrował przez miasta i wsie? Tylko po to, by nauczać i głosić Ewangelię? Owszem. Ale również i po to, by wydeptać ścieżki łączące tych, co przynależą do Jego Królestwa. A twoje ścieżki do ludzi? Zachwaszczone? Zapokrzywione? Zaościałe? Zróbże z nimi porządek. Niech się Pan Bóg uśmiechnie.

Czwartek, 24. Tydzień zwykły

DZISIEJSZA EWANGELIA Łk 7,36-50:
Jeden z faryzeuszów zaprosił Jezusa do siebie na posiłek. Wszedł więc do domu faryzeusza i zajął miejsce za stołem. A oto kobieta, która prowadziła w mieście życie grzeszne, dowiedziawszy się, że jest gościem w domu faryzeusza, przyniosła flakonik alabastrowego olejku i stanąwszy z tyłu u nóg Jego, płacząc, zaczęła oblewać Jego nogi łzami i włosami swej głowy je wycierać. Potem całowała Jego stopy i namaszczała je olejkiem.
Widząc to faryzeusz, który Go zaprosił, mówił sam do siebie: „Gdyby On był prorokiem, wiedziałby, co za jedna i jaka jest ta kobieta, która się Go dotyka, że jest grzesznicą”.
Na to Jezus rzekł do niego: „Szymonie, muszę ci coś powiedzieć”.
On rzekł: „Powiedz, Nauczycielu”.
„Pewien wierzyciel miał dwóch dłużników. Jeden winien mu był pięćset denarów, a drugi pięćdziesiąt. Gdy nie mieli z czego oddać, darował obydwom. Który więc z nich będzie go bardziej miłował?”
Szymon odpowiedział: „Sądzę, że ten, któremu więcej darował”.
On mu rzekł: „Słusznie osądziłeś”. Potem zwrócił się do kobiety i rzekł Szymonowi: „Widzisz tę kobietę? Wszedłem do twego domu, a nie podałeś Mi wody do nóg; ona zaś łzami oblała Mi stopy i swymi włosami je otarła. Nie dałeś Mi pocałunku; a ona, odkąd wszedłem, nie przestaje całować nóg moich. Głowy nie namaściłeś Mi oliwą; ona zaś olejkiem namaściła moje nogi. Dlatego powiadam ci: Odpuszczone są jej liczne grzechy, ponieważ bardzo umiłowała. A ten, komu mało się odpuszcza, mało miłuje”.
Do niej zaś rzekł: „Twoje grzechy są odpuszczone”.
Na to współbiesiadnicy zaczęli mówić sami do siebie: „Któż On jest, że nawet grzechy odpuszcza?”
On zaś rzekł do kobiety: „Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju”.

PRZEMYŚL TO SOBIE:
- Boję się, czy Bóg naprawdę daruje mi moje grzechy... - westchnął umierający.
- Gdzie pracowałeś przez całe życie? - spytał go stojący u wezgłowia kapłan.
- Byłem murarzem. Zawodowo zajmowałem się wznoszeniem domów. Starałem się robić to jak najlepiej.
- Więc nie martw się zatem o swoje grzechy. Bóg je na pewno przebaczy. Widzisz, On też robi to właśnie zawodowo.

Ludzi - zwłaszcza mających o sobie, swojej moralności i pobożności wysokie mniemanie - Boże Miłosierdzie gotowe jest zirytować. Bo ludzie są wstanie przebaczyć jedynie wiele i pewnie jakiejś większości sprawców. A Bóg może przebaczyć wszystko, każdemu. Cóż, jesteśmy tylko amatorami przebaczenia. Tylko Bóg jest w tym względzie zawodowcem.

Środa, 24. Tydzień zwykły

DZISIEJSZA EWANGELIA Łk 7,31-3:
Po odejściu wysłanników Jana Chrzciciela Jezus powiedział do tłumów:
„Z kim więc mam porównać ludzi tego pokolenia? Do kogo są podobni? Podobni są do dzieci, które przebywają na rynku i głośno przymawiają jedne drugim: «Przygrywaliśmy wam, a nie tańczyliście; biadaliśmy, a wyście nie płakali».
Przyszedł bowiem Jan Chrzciciel: nie jadł chleba i nie pił wina; a wy mówicie: «Zły duch go opętał».
Przyszedł Syn Człowieczy: je i pije; a wy mówicie: «Oto żarłok i pijak, przyjaciel celników i grzeszników». A jednak wszystkie dzieci mądrości przyznały jej słuszność”.

PRZEMYŚL TO SOBIE:
Nauczyciel napisał na tablicy cyfry: 2, 4 i 8.
- Jaka jest następna liczba? - spytał.
- Czternaście! - zaproponował ktoś, kto dodał napisane liczby.
- Sześćdziesiąt cztery! - ktoś inny pomnożył liczby.
- Bzdura! - zaripostował ktoś inny. Przecież to postęp geometryczny. Szesnaście!
- Wszyscy jesteście w błędzie - podsumował zasmucony nauczyciel.
- Jak to? - oburzyli się uczniowie.
- Bo jak najszybciej chcecie dać odpowiedź, a nikt z was nie zapytał na czym polega to zadanie. Bez tego nie znajdziecie rozwiązania.

Żeby znaleźć rozwiązanie zagadki życia i zbawienia trzeba się wyciszyć, uklęknąć, spytać Jezusa. A my - jak dzieci na rynku z Jego przypowieści - gotowi jesteśmy tak szybko się obrazić, nadąsać, zniechęcić i zrazić. W ten sposób nasze zbawienie będzie jedynie dziełem przypadku, rodzajem loterii, niczym pewnym.

Wtorek, 24. Tydzień zwykły

DZISIEJSZA EWANGELIA Łk 7,11-17:
Jezus udał się do pewnego miasta, zwanego Nain; a szli z Nim Jego uczniowie i tłum wielki. Gdy zbliżył się do bramy miejskiej, właśnie wynoszono umarłego, jedynego syna matki, a ta była wdową. Towarzyszył jej spory tłum z miasta.
Na jej widok Pan użalił się nad nią i rzekł do niej: „Nie płacz”. Potem przystąpił, dotknął się mar, a ci, którzy je nieśli, stanęli.
I rzekł: „Młodzieńcze, tobie mówię, wstań”. Zmarły usiadł i zaczął mówić; i oddał go jego matce.
A wszystkich ogarnął strach; wielbili Boga i mówili: „Wielki prorok powstał wśród nas i Bóg łaskawie nawiedził lud swój”.
I rozeszła się ta wieść o Nim po całej Judei i po całej okolicznej krainie.


PRZEMYŚL TO SOBIE:

Rozmowa podsłuchana na targowisku:
- Czy te pomidory są krajowe, czy chińskie?
- A co, chce pani z nimi rozmawiać, czy je jeść?

Jezus wskrzesza młodzieńca bez pytania: kim był, jak żył, jak się sprawował. Przywraca go do życia bezwarunkowo. Boże miłosierdzie nie potrzebuje zaświadczeń i pokwitowań, co jednak nie zwalnia nie z troski o dobre życie, ale tym bardziej pobudza do odpowiedzialności za nie.

Poniedziałek, 24. Tydzień zwykły

DZISIEJSZA EWANGELIA Łk 7,1-10:
Gdy Jezus dokończył wszystkich swoich mów do ludu, który się przysłuchiwał, wszedł do Kafarnaum. Sługa pewnego setnika, szczególnie przez niego ceniony, chorował i bliski był śmierci. Skoro setnik posłyszał o Jezusie, wysłał do Niego starszyznę żydowską z prośbą, żeby przyszedł i uzdrowił mu sługę.
Ci zjawili się u Jezusa i prosili Go usilnie: „Godzien jest, żebyś mu to wyświadczył - mówili - kocha bowiem nasz naród i sam zbudował nam synagogę”. Jezus przeto wybrał się z nimi.
A gdy był już niedaleko domu, setnik wysłał do Niego przyjaciół z prośbą: « Panie, nie trudź się, bo nie jestem godzien, abyś wszedł pod dach mój. I dlatego ja sam nie uważałem się za godnego przyjść do Ciebie. Lecz powiedz słowo, a mój sługa będzie uzdrowiony. Bo i ja, choć podlegam władzy, mam pod sobą żołnierzy. Mówię temu: «Idź», a idzie; drugiemu: «Chodź», a przychodzi; a mojemu słudze: «Zrób to», a robi”.
Gdy Jezus to usłyszał, zadziwił się i zwracając się do tłumu, który szedł za Nim, rzekł: „Powiadam wam: Tak wielkiej wiary nie znalazłem nawet w Izraelu”.
A gdy wysłani wrócili do domu, zastali sługę zdrowego.

PRZEMYŚL TO SOBIE:
Opowiadają tę historię o znakomitym architekcie Bramantem, który szkic planu nowego kościoła miał przesłać papieżowi przez swego synka. Widzialnej Głowie Kościoła projekt tak bardzo się spodobał, że zaprowadził chłopca do skarbca, otworzył pierwszą z brzegu skrzynię wypełnioną złotymi monetami i powiedział wspaniałomyślnie:
- Nabierz sobie w nagrodę całą garść tych pieniędzy.
Wówczas chłopiec spojrzał w górę na dostojne oblicze i poprosił:
- Ty mi nabierz, ojcze.
- Dlaczego ja?
- Bo jesteś duży i masz większą garść.

Właśnie dlatego setnik nie sam idzie prosić Jezusa o uzdrowienie swego sługi, ale wysyła z prośbą Jego rodaków. Są swoi, zna ich, otrzymają pewniej i więcej to, o co poproszą – myśli sobie. Dlatego i my zwracamy się do Boga przez Jezusa – Pośrednika, dlatego przyzywamy wstawiennictwa Maryi i świętych – ludzi, którzy mają „większą garść”, którzy więcej dla nas zdołają zaczerpnąć łaski, niż my sami.
Panie, pomóż mi, proszę, by i moje ręce tak urosły kiedyś, jak ręce świętych.

24. Niedziela Zwykła

Szkoła Rembrandta Harmenszoona van Rijn, Nielitościwy dłużnik, 1655, Wallace Collection, Londyn

DZISIEJSZA EWANGELIA Mt 18,21–35:

Piotr zbliżył się do Jezusa i zapytał: „Panie, ile razy mam przebaczać, jeśli mój brat wykroczy przeciwko mnie? Czy aż siedem razy?”. Jezus mu odrzekł:„Nie mówię ci, że aż siedem razy, lecz aż siedemdziesiąt siedem razy.
Dlatego podobne jest królestwo niebieskie do króla, który chciał się rozliczyć ze swymi sługami. Gdy zaczął się rozliczać,przyprowadzono mu jednego, który mu był winien dziesięć tysięcy talentów. Ponieważ nie miał z czego ich oddać,pan kazał sprzedać go razem z żoną, dziećmi i całymjego mieniem, aby tak dług odzyskać. Wtedy sługa upadł przed nim i prosił go: »Panie, miej cierpliwość nade mną,a wszystko ci oddam«. Pan ulitował się nad tym sługą, uwolnił goi dług mu darował.
Lecz gdy sługa ów wyszedł, spotkał jednego ze współsług, który mu był winien sto denarów. Chwycił go i zaczął dusić, mówiąc: »Oddaj, coś winien«. Jego współsługa upadł przed nim i prosił go: »Miej cierpliwość nade mną,a oddam tobie«. On jednak nie chciał, lecz poszedł i wtrącił go do więzienia, do­póki nie odda długu.
Współsłudzy jego widząc, co się działo, bardzo się zasmucili. Poszlii opowiedzieli swemu panu wszystko, co zaszło. Wtedy pan jego wezwał go przed siebie i rzekł mu: »Sługo niegodziwy! Darowałem ci cały ten dług,ponieważ mnie prosiłeś. Czyż więc i ty nie powinieneś był ulitować się nad swym współsługa, jak ja ulitowałem się nad tobą?«. I uniesiony gniewem pan jego kazał wydać go katom, dopóki mu całego długu nie odda. Podobnie uczyni wam Ojciec mój niebieski, jeżeli każdy z was nie przebaczy z serca swemu bratu”.

PRZEMYŚL TO SOBIE:

PRAWIDŁOWOŚĆ

- Dzień dobry pani Matyldo!
- Och, witam panie sąsiedzie, witam! - Matylda przysiadła na skraju ławki zawijając na kolana połę prochowca. Pieski też się przywitały. Kacper - kudłaty pupil pani Matyldy wyraźnie się niecierpliwił na widok swobodnie biegającego Pimpka - rudego jamnika pana Bolesława. Kiedy więc jego pani odpięła z obroży długą skórzaną smycz pognał na oślep przed siebie, by oddać się harcom z krótkonogim przyjacielem.
- Co nowego u pana, panie Bolesławie - zagadnęła Matylda wyciągając z reklamówki jakąś ręczną robótkę.
- Lepiej, żeby nic nowego nie było - Bolesław złożył gazetę - nie wie pani jak to mówią? Lepsza stara bieda, niż nowe nie wiadomo co... Ale jest tu dziś coś nowego. Piszą w gazecie, że w Poznaniu właściciele czworonogów otrzymają - na razie za darmo - papierowe torebki i szufelki do sprzątania pozostałości po swoich czworonożnych przyjaciołach w miejscach publicznych, takich jak parki, skwery, deptaki i tak dalej.
- Tego jeszcze nie było! - obruszyła się Matylda - a jeżeli się nie posprząta, to co? Będzie mandat?
- Nie. Piszą tutaj, że służby miejskie będą tylko zachęcać do korzystania z tych środków czystości.
- Zachęcać, zachęcać - przedrzeźniła Bogu ducha winną gazetę Matylda - zachętami, to piekło jest wybrukowane.
Zrobiło się cicho. Tylko Kacper z Pimpkiem - psy nicponie - biegały w kółko łapiąc się za ogony i głośno poszczekując.
- A wie pan co mój Kacper zrobił wczoraj po południu?
- Nie, nie, niech pani opowie!
- Kiedy przyjechała do mnie córka wzięłyśmy się za sprzątanie. Pan wie, jak Kacper boi się odkurzacza, więc zamknęłam go w przedpokoju. A tam oparte o półkę na buty stało takie duże tremo - lustro z salonu, dopiero co umyte w łazience...
- Stłukł je? - przerwał jej Bolesław.
- Nie. Niech pan posłucha. Kacperek stanął przed tym lustrem jak ogłupiały, bo nagle zobaczył w nim drugiego psa. To znaczy siebie, ale on o tym chyba nie wiedział. Zjeżył sierść, ogon schował pod siebie, obnażył kły i zaczął warczeć. Jego lustrzane odbicie zachowało się tak samo. Więc Kacper skomląc wpadł do łazienki i - głupi - ze strachu się schował pod wanną.
- Rzeczywiście głupi. Wystarczyło przecież, żeby radośnie zamachał do lustra ogonem. Zobaczyłby przyjaciela...
Ile razy na dzień powtarzasz "odpuść nam, jako i my odpuszczamy". Ile razy faktycznie odpuszczasz? Widzisz: Bóg i człowiek są jak lustro: odpowiedzą ci tym, czym ich potraktujesz. Tak to już jest prawidłowość. I sprawiedliwość.