DZISIEJSZA EWANGELIA Mt 11,25–30:
W owym czasie Jezus przemówił tymi słowami:
„Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom. Tak, Ojcze, gdyż takie było Twoje upodobanie. Wszystko prze kazał Mi Ojciec mój. Nikt też nie zna Syna, tylko Ojciec, ani Ojca nikt nie zna, tylko Syn, i ten, komu Syn zechce objawić.
Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię. Weźmijcie moje jarzmo na siebie i uczcie się ode Mnie, bo jestem łagodny i pokorny sercem, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych. Albowiem jarzmo moje jest słodkie, a moje brzemię lekkie”.
PRZEMYŚL TO SOBIE:
UTRUDZONY
- A niech to chudy byk powącha! - kapral otarł z czoła perlące się w słonecznym ukropie krople potu.
Przysiadł na rozgrzanym zderzaku, zsunął furażerkę na czubek głowy i oparł się o chłodnicę.
- No co jest z tym gratem? - porucznik wyszedł z cienia rozłożystej leszczyny - jak tak dalej pójdzie będę musiął gnać z tym rozkazem na piechotę.
- Melduję, panie poruczniku, że to ruskie złomowisko za żadne skarby świata nie chce odpalić!
- Tyle to sam już zdążyłem zauważyć - porucznik zajrzał pod podniesioną maskę okiem udającym znawcę. Armia miała kłopoty finansowe. Któż ich zresztą nie miał. Jeszcze w jako tako elitarnych czy reprezentacyjnych jednostkach dbano o przydział nowego sprzętu. A tutaj, na tym odludziu, gdzie coraz częściej mówiło się o likwidacji jednostki, tłukły się po leśnych duktach stare gaziki i ziły.
- Pokręćcie no jeszcze korbą, kapralu!
- Ta... jest - żołnierz rozpiął trzy najwyższe guziki minduru, splunął w dłonie i wziął się za wystający spod zderzaka fantazyjnie pogięty pręt. Zakręcił nim raz, drugi, trzeci. I nic. Silnik nawet nie parsknął. Pożółkłe reflektory lustrując zmachanego kaprala drwiąco mrużyły powieki gumowych uszczelek.
- A niech to pies z kulawą nogą! I psia kość słoniowa z dębowego drzewa! Tam i nazad! - żołnierz z całej siły uderzył pięścią w i tak już pogięty błotnik - Użesz, ty parchu niewydarzony, kanalio jedna! Mucho plujko ze złotym zębem!...
- Szczęść Boże - ksiądz kapelan wyrósł jak spod ziemi - a na co ty tak przeklinasz człowieku?
- Daj Boże! Melduję księże kapelani, że na tego grata.
- Nie chce odpalić, a musimy zawieźć rozkaz na wartownię - porucznik wtrącił swoje trzy grosze.
- Lepiej się pomodlić, niż kląć - pouczył ksiądz kapelan.
- No to w imię Boże - kapral zamaszyście się przeżegnał. Splunął jeszcze raz w ręce. Zakręcił korbą. Silnik jęknął, przycichł na chwilę, jakby się nad czymś zastanawiał. I nagle eksplodował metalicznym kwartetem cylindrów.
- A niech to pies z kulawą nogą! I psia kość słoniowa z dębowego drzewa! Nigdy bym nieprzypuszczał, że to się uda - wykrzyknął, nie kryjąc zdziwienia, ksiądz kapelan.
Dlaczego się męczysz sam? Dlaczego tyle razy mówisz sobie i innym "Jak Bóg da", "Z Bożą pomocą" i takie tam inne, zuepłnie nie przywiązując wagi do słów i do zaufania, jakiego Najwyższy oczekuje od ciebie? Jeśli jesteś utrudzony i obciążony - przyjdź do Niego. Nie zwlekaj.
czwartek, 26 czerwca 2008
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz