sobota, 8 marca 2008

12 marca – środa 5. tygodnia Wielkiego Postu

Aert de Gelder, Abraham z aniołami, olej na płótnie,
Museum Boymans-van Beuningen, Rotterdam

DZISIEJSZA EWANGELIA J 8,31-42:
Jezus powiedział do Żydów, którzy Mu uwierzyli: „Jeżeli będziecie trwać w nauce mojej, będziecie prawdziwie moimi uczniami i poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli”.
Odpowiedzieli Mu: „Jesteśmy potomstwem Abrahama i nigdy nie byliśmy poddani w niczyją niewolę. Jakżeż Ty możesz mówić: «Wolni będziecie?»”
Odpowiedział im Jezus: „Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: Każdy, kto popełnia grzech, jest niewolnikiem grzechu. A niewolnik nie przebywa w domu na zawsze, lecz Syn przebywa na zawsze. Jeżeli więc Syn was wyzwoli, wówczas będziecie rzeczywiście wolni. Wiem, że jesteście potomstwem Abrahama, ale wy usiłujecie Mnie zabić, bo nie przyjmujecie mojej nauki. Głoszę to, co widziałem u mego Ojca, wy czynicie to, coście słyszeli od waszego ojca”.
W odpowiedzi rzekli do Niego: „Ojcem naszym jest Abraham”.
Rzekł do nich Jezus: „Gdybyście byli dziećmi Abrahama, to byście pełnili czyny Abrahama. Teraz usiłujecie Mnie zabić, człowieka, który wam powiedział prawdę usłyszaną u Boga. Tego Abraham nie czynił. Wy pełnicie czyny ojca waszego”.
Rzekli do Niego: „Myśmy się nie narodzili z nierządu, jednego mamy Ojca - Boga”.
Rzekł do nich Jezus: „Gdyby Bóg był waszym ojcem, to i Mnie byście miłowali. Ja bowiem od Boga wyszedłem i przychodzę. Nie wyszedłem od siebie, lecz On Mnie posłał”.

PRZEMYŚL TO SOBIE:

Wolność
Dwóch więźniów w celi. Jeden z nich niespokojnie krąży po celi od ściany do ściany, od zakratowanego okna do drzwi. Drugi, spokojnie siedzący na pryczy, pyta:
- Co ty tak chodzisz? Czy ty myślisz, że jak chodzisz, to nie siedzisz?
Jesteśmy dziećmi Abrahama! Wolni jesteśmy! – oburzają się słuchacze Jezusa. Tylko wam się tak wydaje. Nie grube więzienne ściany, stalowe drzwi k firanka z krat w małym okienku odbierają wolność, a grzech. Jezus powiedział już coś podobnego: nie to, co z zewnątrz wchodzi w człowieka czyni go nieczysty, lecz to, co pochodzi z jego wnętrza. Wolność, to czystość, nieskazitelność, niepokalaność. Filozofowie mówią: wolność jest o tyle wolnością w ogóle, o ile jest wolnością do dobra. Nie ma wolności do zła. To co najwyżej jej karykatura, czyli swawola.

DOBRA RADA:
Poczuj się wolnym – zrób coś dobrego.

11 marca – wtorek 5. tygodnia Wielkiego Postu

Anonim, Jezus nauczający, Evangelicae Historiae Imagines, 1593


DZISIEJSZA EWANGELIA J 8,21-30:
Jezus powiedział do faryzeuszów: „Ja odchodzę, a wy będziecie Mnie szukać i w grzechu swoim pomrzecie. Tam, gdzie Ja idę, wy pójść nie możecie”.
Rzekli więc do Niego Żydzi: „Czyżby miał sam siebie zabić, skoro powiada: Tam, gdzie Ja idę, wy pójść nie możecie?”
A On rzekł do nich: „Wy jesteście z niskości, a Ja jestem z wysoka. Wy jesteście z tego świata, Ja nie jestem z tego świata. Powiedziałem wam, że pomrzecie w grzechach swoich. Tak, jeżeli nie uwierzycie, że Ja jestem, pomrzecie w grzechach swoich”.
Powiedzieli do Niego: „Kimże Ty jesteś?”
Odpowiedział im Jezus: „Przede wszystkim po cóż jeszcze do was mówię? Wiele mam o was do powiedzenia i do sądzenia. Ale Ten, który Mnie posłał, jest prawdziwy, a Ja mówię wobec świata to, co usłyszałem od Niego”. A oni nie pojęli, że im mówił o Ojcu.
Rzekł więc do nich Jezus: „Gdy wywyższycie Syna Człowieczego, wtedy poznacie, że Ja jestem i że Ja nic od siebie nie czynię, ale że to mówię, czego Mnie Ojciec nauczył. A Ten, który Mnie posłał, jest ze Mną: nie pozostawił Mnie samego, bo Ja zawsze czynię to, co się Jemu podoba”.
Kiedy to mówił, wielu uwierzyło w Niego.

PRZEMYŚL TO SOBIE

Pomrzeć w grzechu
Dyrektor więzienia badał przypadek więźnia z dożywotnim wyrokiem. Im pilniej to czynił, tym bardziej umacniał się w przekonaniu, że człowiek ów odbywa niezasłużoną karę. Przedstawił swoje racje gdzie trzeba i w końcu uzyskał dla więźnia ułaskawienie. Kiedy kartka z sentencją anulująca wyrok znalazła się w szufladzie jego biurka wezwał więźnia do siebie.
- Co byś zrobił, gdyby cię ułaskawiono? – spytał człowieka w kajdanach. Ów bez zastanowienia odparł:
- Odszukałbym sędziego, który mnie skazał i obu świadków, których zeznania zaważyły na wyroku. Ubiłbym ich wszystkich jak psy. Patrząc w oczy czekałbym na ich powolną, straszną śmierć…
Nie zwlekając dyrektor więzienia kazał odprowadzić więźnia do celi. A potem sięgnął do szuflady biurka, podarł akt ułaskawienia na strzępy i wrzucił do kosza

Trwożą te słowa: w grzechu pomrzecie. I jeszcze bardziej te: tam, gdzie Ja idę, wy pójść nie możecie. Pan Jezus nas straszy. Odwykliśmy od tego, że ktoś nas straszy. Zwłaszcza w kościele. Zwłaszcza Pan Jezus. Myślimy sobie – tym gorzej dla Pana Jezusa. A tymczasem tym gorzej dla nas.

DOBRA RADA:
Może w ramach wielkopostnego umartwienia przyjmij chociaż raz czyjeś upomnienie bez tłumaczenia się, usprawiedliwiania i – co najważniejsze – bez jakiekolwiek

10 marca - poniedziałek 5. tygodnia Wielkiego Postu

Lukas Cranach Młodszy, Jezus i jawnogrzesznica, 1532, Ermitaż, Petersburg

DZISIEJSZA EWANGELIA J 8,1-11
Jezus udał się na Górę Oliwną, ale o brzasku zjawił się znów w świątyni. Wszystek lud schodził się do Niego, a On usiadłszy nauczał.
Wówczas uczeni w Piśmie i faryzeusze przyprowadzili do Niego kobietę, którą pochwycono na cudzołóstwie, a postawiwszy ją na środku, powiedzieli do Niego: „Nauczycielu, kobietę tę dopiero pochwycono na cudzołóstwie. W Prawie Mojżesz nakazał nam takie kamienować. A Ty co mówisz?” Mówili to wystawiając Go na próbę, aby mieli o co Go oskarżyć.
Lecz Jezus nachyliwszy się pisał palcem po ziemi. A kiedy w dalszym ciągu Go pytali, podniósł się i rzekł do nich: „Kto z was jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci na nią kamień”. I powtórnie nachyliwszy się, pisał na ziemi.
Kiedy to usłyszeli, wszyscy jeden po drugim zaczęli odchodzić, poczynając od starszych. Pozostał tylko Jezus i kobieta, stojąca na środku.
Wówczas Jezus podniósłszy się rzekł do niej: „Niewiasto, gdzież oni są? Nikt cię nie potępił?” A ona odrzekła: „Nikt, Panie!” Rzekł do niej Jezus: „I Ja ciebie nie potępiam.- Idź, a od tej chwili już nie grzesz”.

PRZEMYŚL TO SOBIE:

Nóż potępienia
Stara żydowska legenda rysuje piękny obraz:
Człowiek złączony jest z Bogiem niewidzialną nicią. Kiedy grzeszy, nić się zrywa. Jednak żal uruchamia mechanizm Miłosierdzia: Bóg pochyla się, chwyta bezradnie dyndające końce zerwanej nici i wiąże je ze sobą. I tak zawsze, kiedy człowiek zgrzeszy, a potem żałuje. Jak łatwo się domyślić nić z coraz to nowymi węzełkami staje się coraz krótsza. A tym samym człowiek coraz bardziej zbliża się do Boga.

Są wśród nas i tacy, którzy chcieliby ten proces raz na zawsze zatrzymać. To ci, którzy przyłapują kobietę na cudzołóstwie i mówią: Mojżesz kazał nam takie kamienować! Ich język jest jak ostrze miecza, które ową nić łączącą człowieka z Bogiem próbuje bezpowrotnie rozerwać. Taki jest mechanizm potępienia.

DOBRA RADA:
Kto z was jest bez grzechu? Zbadaj tę nić, która ciebie łączy z Bogiem. Rozluźnij palce, pozwól, by kamienie wypadły z twoich dłoni, a potem dotknij węzły na twoje nici, która łączy cię z Bogiem. Dotknij i ucałuj…

9 marca - 5. niedziela Wielkiego Postu


Giotto di Bondone, Wskrzeszenie Łazarza, 1320, fresk, Asyż

DZISIEJSZA EWANGELIA J 11,3–7.17.20–27.33b–45
Siostry Łazarza posłały do Jezusa wiadomość: „Panie, oto choruje ten, którego Ty kochasz”. Jezus usłyszawszy to rzekł: „Choroba ta nie zmierza ku śmierci, ale ku chwale Bożej, aby dzięki niej Syn Boży został otoczony chwałą”.
A Jezus miłował Martę i jej siostrę, i Łazarza. Mimo jednak że słyszał o jego chorobie, zatrzymał się przez dwa dni w miejscu pobytu. Dopiero potem powiedział do swoich uczniów: „Chodźmy znów do Judei”. Kiedy Jezus tam przybył, zastał Łazarza już od czterech dni spoczywającego w grobie. Kiedy zaś Marta dowiedziała się, że Jezus nadchodzi, wyszła Mu na spotkanie. Maria zaś siedziała w domu. Marta rzekła do Jezusa: „Panie, gdybyś tu był, mój brat by nie umarł. Lecz i te­raz wiem, że Bóg da Ci wszystko, o cokolwiek byś prosił Boga”. Rzekł do niej Jezus: „Brat twój zmartwychwstanie”. Rzekła Marta do Niego: „Wiem, że zmartwychwstanie w czasie zmartwychwstania w dniu ostatecznym”. Rzekł do niej Jezus: „Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem. Kto we Mnie wierzy, choćby i umarł, żyć będzie. Każdy, kto żyje i wierzy we Mnie, nie umrze na wieki. Wierzysz w to?” Odpowiedziała Mu: „Tak, Panie! Ja wciąż wierzę, żeś Ty jest Mesjasz, Syn Boży, który miał przyjść na świat”. Jezus wzruszył się w duchu, rozrzewnił i zapytał: „Gdzieście go położyli?”. Odpowiedzieli Mu: „Panie, chodź i zobacz”. Jezus zapłakał. A Żydzi rzekli: „Oto jak go miłował”. Niektórzy z nich powie­dzieli: „Czy Ten, który otworzył oczy niewidomemu, nie mógł sprawić, by on nie umarł?”. A Jezus ponownie okazując wzruszenie głębokie przyszedł do grobu. Była to pieczara, a na niej spoczywał kamień. Jezus rzekł: „Usuńcie kamień”. Siostra zmarłego, Marta, rzekła do Niego: „Panie, już cuch­nie. Leży bowiem od czterech dni w grobie”. Jezus rzekł do niej: „Czyż nie powiedziałem ci, że jeśli uwierzysz, ujrzysz chwałę Bożą?”. Usunięto więc kamień. Jezus wzniósł oczy do góry i rzekł: „Ojcze, dziękuję Ci, żeś Mnie wysłuchał. Ja wiedziałem, że Mnie zawsze wysłuchujesz. Ale ze względu na otaczający Mnie lud to powiedziałem, aby uwie­rzyli, żeś Ty Mnie posłał”. To powiedziawszy, zawołał donoś­nym głosem: „Łazarzu, wyjdź na zewnątrz!”. I wyszedł zmarły, mając nogi i ręce powiązane opaskami, a twarz jego była zawinięta chustą. Rzekł do nich Jezus: „Rozwiążcie goi pozwólcie mu chodzić”. Wielu więc spośród Żydów przybyłych do Marii ujrzawszy to, czego Jezus dokonał, uwierzyło w Niego.

PRZEMYŚL TO SOBIE

Cudów nie ma?
- Cuda były, są i będą na tym świecie! - ksiądz proboszcz stanowczo, ale to bardzo stanowczo, nie tylko wypowiedział te słowa, ale nawet gwałtownie, chyba trochę zbyt gwałtownie, opuścił prawą dłoń zaciśniętą w pięść na brzeg lichej drewnianej ambonki. Z wąskiej półeczki pod blatem posypały się na marmurową posadzkę jakieś książki i kartki. Zmierzony naglącym spojrzeniem ministrant rzucił się, by je czym prędzej pozbierać.
W kościele panowała cisza, zmącona jedynie bezczelnym bzyczeniem muchy. Zbłąkany owad dostał się nie wiadomo którędy do wnętrza i usiadł na świeżo jeszcze wyglądającej gerberze, wraz w garścią asparagusa wetkniętej w kryształowy flakon przed obrazem świętej Barbary.
- Sami słyszycie w niedzielnej Ewangelii co rusz o jakimś cudzie, którego nasz Pan Jezus Chrystus dla zbudowania wiary maluczkich dokonał: rozmnożenie chleba, uzdrowienie paralityka, czy wreszcie wskrzeszenie Łazarza - głos kaznodziei brzmiał kanonadą basów, wprawiając w drżenie nie tylko staroświecki mikrofon na sprężynowej nóżce, ale także serca i umysły parafian.
Proboszczowy wywód był wystarczająco klarowny, by każdy z zebranych mógł go zrozumieć, a jednocześnie nie poczuć się potraktowanym jak dziecko czy jakiś półgłówek. Zresztą prócz jasności kazanie owo miało jeszcze jedną wzorową właściwość: dobry wstęp, logiczne zakończenie, a przy tym jedno nie było zbyt odległe w czasie od drugiego.
- Tak więc ufam, iż nikt z tutaj zebranych, bracia i siostry, nie wątpi w istnienie cudów ani za czasów Jezusa, ani w teraźniejszości. Amen! - sążniście zabrzmiała pointa.
- Bóg zapłać! - odpowiedzieli wierni.
- A na zakończenie chciałbym wam podać jeszcze ogłoszenia parafialne. - Słuchacze rozluźnili się już nieco - Właściwie to mam tylko jedno ogłoszenie, a mianowicie takie, że w miniony piątek zginęła mi koza. Na pewno ktoś ją ukradł. Sama się z plebańskiej łąki nie oddaliła - cudów nie ma!

To jak w końcu jest z tymi cudami: są czy ich nie ma? Są, są. Możemy być spokojni. Tyle, że czasem to my sami chcielibyśmy decydować o tym, co do nich zaliczyć. A tymczasem cud i to, czego on dotyczy, jest zawsze wynikiem działania Boga Wszechmogącego. Chcesz być świadkiem cudu, takiego jak choćby wskrzeszenie Łazarza?

DOBRA RADA:
Nie, nie czekaj, aż słońce wzejdzie na zachodzie, albo koń zacznie fruwać, trelując jak skowronek. Posłuchaj w ciszy choćby bicia własnego serca. Czyż ono nie jest już pierwszym dostępnym ci cudem?

środa, 5 marca 2008

8 marca – sobota 4. tygodnia Wielkiego Postu

Anonim, Jezus nauczający, 1525


DZISIEJSZA EWANGELIA J 7,40-53:
Wśród tłumów słuchających Jezusa odezwały się głosy: „Ten prawdziwie jest prorokiem”. Inni mówili: „To jest Mesjasz”. Jeszcze inni mówili: „Czyż Mesjasz przyjdzie z Galilei? Czyż Pismo nie mówi, że Mesjasz będzie pochodził z potomstwa Dawidowego i z miasteczka Betlejem?” I powstało w tłumie rozdwojenie z Jego powodu. Niektórzy chcieli Go nawet pojmać, lecz nikt nie odważył się podnieść na Niego ręki.
Wrócili więc strażnicy do kapłanów i faryzeuszów, a ci rzekli do nich: „Czemuście Go nie pojmali?”
Strażnicy odpowiedzieli: „Nigdy jeszcze nikt nie przemawiał tak, jak Ten człowiek przemawia”.
Odpowiedzieli im faryzeusze: „Czyż i wy daliście się zwieść? Czy ktoś ze zwierzchników lub faryzeuszów uwierzył w Niego? A ten tłum, który nie zna Prawa, jest przeklęty”.
Odezwał się do nich jeden spośród nich, Nikodem, ten, który przedtem przyszedł do Niego: „Czy Prawo nasze potępia człowieka, zanim go wpierw przesłucha i zbada, co czyni ?”
Odpowiedzieli mu: „Czy i ty jesteś z Galilei? Zbadaj, zobacz, że żaden prorok nie powstaje z Galilei”.
I rozeszli się każdy do swego domu.

PRZEMYŚL TO SOBIE:
Kiedyś ten dowcip opowiadano o stróżach tak zwanego porządku publicznego. Dwaj z nich patrolowali ulicę. Niższy rangą znalazł lusterko. Spojrzał w nie.
- Jejku, panie plutonowy, swoje zdjęcie znalazłem.
- Pokaż – mówi dowódca patrolu. – No co ty, przecież to moja podobizna – chowa lusterko do kieszeni. Po służbie wraca do domu. Mundur wiesza na poręczy krzesła i idzie do łazienki. Jego córka, przeszukując bluzę – a nuż znajdzie tu jakiś mały upominek dla siebie – trafia na lusterko. Wyjmuje je, przegląda się i woła do matki:
- Mama, tata ma w mundurze zdjęcie jakiejś młodej laski. Pewnie to jego kochanka!
Żona bierze lusterko do ręki, przegląda się i stwierdza uspokojona:
- Kochanka? Dziecko, przecież to jakieś stare próchno…

I w Jezusie każdy widzi kogoś innego: proroka, Mesjasza, kogoś, kto przemawia, jak nikt dotąd albo pospolitego mieszkańca Galilei, z której przecież nie może pochodzić nic dobrego, wichrzyciela, zwodziciela, prawołamacza. Podobnie jest i dziś. Brzydula widzi w Jezusie kosmetyczkę, biedak – złotą rybkę, samotnik – towarzystwo, chory – lekarstwo, polityk – rewolucjonistę, społecznik - działacza… i tak bez końca. Wszyscy widzą Go tak, jak im łatwiej, wygodniej albo przyjemniej.

DOBRA RADA:
Jezus już zrobił dla ciebie to, co do niego należało: przyszedł na świat, przekazał Dobrą Nowinę, umarł, zmartwychwstał, dał swojego Ducha… Teraz ty zrób COŚ dla Niego. Nie, to za mało: teraz ty ofiaruj Mu WSZYSTKO, co robisz.

7 marca – piątek 4. tygodnia Wielkiego Postu


Rembrandt, Jezus nauczający, 1660

DZISIEJSZA EWANGELIA J 7,1-2.10.25-30:
Jezus obchodził Galileję. Nie chciał bowiem chodzić po Judei, bo Żydzi mieli zamiar Go zabić.
A zbliżało się żydowskie Święto Namiotów. Kiedy zaś bracia Jego udali się na święto, wówczas poszedł i On, jednakże nie jawnie, lecz skrycie.
Niektórzy z mieszkańców Jerozolimy mówili: „Czyż to nie jest Ten, którego usiłują zabić? A oto jawnie przemawia i nic Mu nie mówią. Czyżby zwierzchnicy naprawdę się przekonali, że On jest Mesjaszem? Przecież my wiemy, skąd On pochodzi, natomiast gdy Mesjasz przyjdzie, nikt nie będzie wiedział, skąd jest”.
A Jezus ucząc w świątyni zawołał tymi słowami: „I Mnie znacie, i wiecie, skąd jestem. Ja jednak nie przyszedłem sam od siebie; lecz prawdziwy jest tylko Ten, który Mnie posłał, którego wy nie znacie. Ja Go znam, bo od Niego jestem i On Mnie posłał”.
Zamierzali więc Go pojmać, jednakże nikt nie podniósł na Niego ręki, ponieważ godzina Jego jeszcze nie nadeszła.

PRZEMYŚL TO SOBIE:
- Mistrzu Ignacy, przemów, proszę!
- Pies szczekał na złodzieja, całą noc się trudził,
Obili go nazajutrz, że pana obudził,
Spał smaczno drugiej nocy, złodzieja nie czekał;
Ten dom skradł; psa obili za to, że nie szczekał.

A propos psa wciąż mam w uszach zagadkę: czym pies różni się od człowieka? Tym – twierdzą niektórzy – że pies szczeka na obcych a do swoich się łasi, człowiek zaś zgoła na opak: obcym się przymila, na dla swoich szacunku nie ma.

Wypisz wymaluj – faryzeusze. Nie akceptują Jezusa, a cóż dopiero mówić o tym, by Go słuchali, z niepojętego powodu: bo znają go i wiedza skąd pochodzi, Mesjasz, gdy przyjdzie, nikt nie będzie wiedział, co jest. Żal się robi Jezusa: przyszedł do swoich, a swoi Go obszczekali… Wiem, że nie brzmi to dostojne, że może nawet nie wypada, ale trudno to ująć trafniej, tak myślę.

DOBRA RADA: Więcej szacunku i miłości do bliźnich! Ale pod jednym warunkiem: bliższa ciału koszula, więc nie zaczynaj być dobrym dla obcych, zanim nie okażesz przynajmniej minimum życzliwości swoim. To nie jest tak, że w sprawie miłości bliźniego od kogoś trzeba zacząć. W sprawie miłości bliźniego trzeb zacząć od tego, z kim dzieli się stół, dach nad głową i pewnie jeszcze parę innych rzeczy, z uczuciami i genami na czele.

6 marca – czwartek 4. tygodnia Wielkiego Postu

Jacob Jordanes, Jezus i faryzeusze, 1600

DZISIEJSZA EWANGELIA J 5,31-47:
Jezus powiedział do Żydów:
„Gdybym Ja wydawał świadectwo o sobie samym, sąd mój nie byłby prawdziwy. Jest przecież ktoś inny, kto wydaje sąd o Mnie; a wiem, że sąd, który o Mnie wydaje, jest prawdziwy.
Wysłaliście poselstwo do Jana i on dał świadectwo prawdzie. Ja nie zważam na świadectwo człowieka, ale mówię to, abyście byli zbawieni. On był lampą, co płonie i świeci, wy zaś chcieliście radować się krótki czas jego światłem.
Ja mam świadectwo większe od Janowego. Są to dzieła, które Ojciec dał Mi do wykonania; dzieła, które czynię, świadczą o Mnie, że Ojciec Mnie posłał. Ojciec, który Mnie posłał, On dał o Mnie świadectwo. Nigdy nie słyszeliście ani Jego głosu, ani nie widzieliście Jego oblicza; nie macie także słowa Jego, trwającego w was, bo wyście nie uwierzyli w Tego, którego On posłał.
Badacie Pisma, ponieważ sądzicie, że w nich zawarte jest życie wieczne: to one właśnie dają o Mnie świadectwo. A przecież nie chcecie przyjść do Mnie, aby mieć życie.
Nie odbieram chwały od ludzi, ale wiem o was, że nie macie w sobie miłości Boga. Przyszedłem w imieniu Ojca mego, a nie przyjęliście Mnie. Gdyby jednak przybył kto inny we własnym imieniu, to byście go przyjęli. Jak możecie uwierzyć, skoro od siebie wzajemnie odbieracie chwałę, a nie szukacie chwały, która pochodzi od samego Boga?
Nie mniemajcie jednak, że to Ja was oskarżę przed Ojcem. Waszym oskarżycielem jest Mojżesz, w którym wy pokładacie nadzieję. Gdybyście jednak uwierzyli Mojżeszowi, to byście i Mnie uwierzyli. O Mnie bowiem on pisał. Jeżeli jednak jego pismom nie wierzycie, jakże moim słowom będziecie wierzyli?”

PRZEMYŚL TO SOBIE:
- Co jest ważniejsze? – pyta nauczyciel dzieci. – Co bardziej potrzebne: słońce czy księżyc?
Dziwne pytanie, trudne, dorosłe. Dzieci buzie rozdziawiły zdziwione, niewiedzące. Nic nie mówią. Nie wiedzą. Nauczyciel się niecierpliwi. Wskazuje na chłopca pierwszego z brzegu.
- Józuś, no powiedzże, co myślisz?
- Nnnie wiem – odpowiada malec zażenowany. – Chyba księżyc jest ważniejszy, bo świeci w nocy, kiedy jest ciemno. A słońce to już takie potrzebne nie jest, bo świeci w dzień, kiedy i tak jest jasno.
Jan Chrzciciel robi wrażenie. Najpierw swoim wyglądem: nieogolony – nazarejczyk – ubrany dość dziwacznie w szatę z wielbłądziej sierści. Potem tym, co dziś określa się jako „lajfstajl”: samotnością, abstynencją, postem. Wreszcie swoją nauką: przygotujcie drogę Panu. Zwłaszcza ta nauka była dziwna: nie o sobie, nie jakieś „naśladujcie mnie”, „postępujcie tak, jak ja”, tylko ciągle o tym Kimś, komu nie jest godzien rozwiązać rzemyka u butów. Jan Chrzciciel ma się do Jezusa trochę tak, jak księżyc do słońca: bladym odbiciem światła zapowiada tego, który jest jego źródłem. To właśnie podkreśla Jezus w dzisiejszej Ewangelii.

b
Świeć. Błyszcz. Oświecaj drogę innym. Pamiętaj jednak: choćby ci się nie wiem co zdawało, nie jesteś słońcem, nie świecisz sam z siebie. Jesteś zwierciadłem, księżycem, odblaskiem. To skądinąd strasznie ważne…