wtorek, 20 maja 2008

24 maja - Sobota, 7. Tydzień zwykły

William Blake, Chrystus błogosławi dzieci

Mk 10,13-16
Przynosili Jezusowi dzieci, żeby ich dotknął; lecz uczniowie szorstko zabraniali im tego. A Jezus widząc to, oburzył się i rzekł do nich: „Pozwólcie dzieciom przychodzić do Mnie, nie przeszkadzajcie im; do takich bowiem należy królestwo Boże. Zaprawdę powiadam wam: Kto nie przyjmie królestwa Bożego jak dziecko, ten nie wejdzie do niego”. I biorąc je w objęcia, kładł na nie ręce i błogosławił je.

Dwie kozy spotkały się w dość niecodziennej sytuacji, mianowicie na środku wąziutkiej kładki, przerzuconej nad rwącym potokiem. Stanęły naprzeciw i… Pewnie myślisz, że zaczęły wieść spór o to, która powinna się wycofać, ustąpić, pozwolić tej drugiej przejść pierwsze? Bóść się i przepychać? Która ważniejsza i bardziej zasłużona? Nic z tych rzeczy. Po prostu jedna z nich ostrożnie położyła się na kładce, a druga przeskoczyła przez nią. W ten sposób obie szczęśliwie i bez zwłoki dotarły – każda na swój brzeg.

Co Jezus ma na myśli, mówiąc „jeśli się nie staniecie jak dzieci”? Naiwność? Prostotę? Nieświadomość jakąś czy niewiedzę? A może chodzi o to, by po prostu się umniejszyć, zmaleć?

Niech twój dobry anioł zegnie cię zawsze, kiedy – nawet niechcący i nieświadomie – zasłaniałbyś Jezusa innym. Jeśli trzeba, niech cię nawet położy, by w ten sposób przez ciebie ktoś mógł dojść do Chrystusa.

23 maja - 7 tydzień zwykły – piątek

Andrea del Sarto, Odkupiciel

Mk 10,1-12 Jezus przeszedł w granice Judei i Zajordania. Tłumy znowu ściągały do Niego i znowu je nauczał, jak miał zwyczaj. Przystąpili do Niego faryzeusze i chcąc Go wystawić na próbę, pytali Go, czy wolno mężowi oddalić żonę. Odpowiadając zapytał ich: „Co wam nakazał Mojżesz?” Oni rzekli: „Mojżesz pozwolił napisać list rozwodowy i oddalić”. Wówczas Jezus rzekł do nich: „Przez wzgląd na zatwardziałość serc waszych napisał wam to przykazanie. Lecz na początku stworzenia Bóg stworzył ich jako mężczyznę i kobietę: dlatego opuści człowiek ojca swego i matkę i złączy się ze swoją żoną, i będą oboje jednym ciałem. A tak już nie są dwoje, lecz jedno ciało. Co więc Bóg złączył, tego człowiek nich nie rozdziela”. W domu uczniowie raz jeszcze pytali Go o to. Powiedział im: „Kto oddala żonę swoją, a bierze inną, popełnia cudzołóstwo względem niej. I jeśli żona opuści swego męża, a wyjdzie za innego, popełnia cudzołóstwo”.

- Gdyby ktoś cię spytał: co to jest łaskawość? Co byś odpowiedział?
- Hm, cóż, wyjaśniłbym to może tak: kiedy puka do moich drzwi nieznajomy i mówi, że jest głodny, odkrawam kawałek chleba i dam mu go. To jest łaskawość.
- Mylisz się. Sytuacja, którą przedstawiłeś, to zaledwie przykład troski i niczego więcej.
- W takim razie czym jest łaskawość?
- Ktoś puka do twoich drzwi i mówi, że jest głodny. Dajesz mu kawałek chleba, ale wcześniej smarujesz go masłem. To jest właśnie łaskawość.

Cóż wielkiego jest w troskliwości o bliźnich? Czyż i poganie nie są troskliwi? Jezus wymaga od nas czegoś więcej – łaskawości. To dlatego, gdy pytają go o możliwość udzielenia listu rozwodowego żonie, broni miłości z siłą większą niż prawo: co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela. Litość wypełnia prawo, a łaskawość dodaje do litości cząstkę serca.

Niech twój dobry anioł uchroni cię przed tym, byś dawał komukolwiek coś bez serca, z samej tylko, zimnej i wyrachowanej troski. Niech twój anioł przymnaża ci serca, by nikomu go nie brakło.

22 maja - 7 tydzień zwykły - czwartek

Dawid Hetland, Przyjdźcie do Mnie wszyscy, witraż

Mk 9,41-50 Jezus powiedział do swoich uczniów: „Kto wam poda kubek wody do picia, dlatego że należycie do Chrystusa, zaprawdę powiadam wam, nie utraci swojej nagrody. Kto by się stał powodem grzechu dla jednego z tych małych, którzy wierzą, temu byłoby lepiej uwiązać kamień młyński u szyi i wrzucić go w morze. Jeśli twoja ręka jest dla ciebie powodem grzechu, odetnij ją; lepiej jest dla ciebie ułomnym wejść do życia wiecznego, niż z dwiema rękami pójść do piekła w ogień nieugaszony. I jeśli twoja noga jest dla ciebie powodem grzechu, odetnij ją; lepiej jest dla ciebie chromym wejść do życia, niż z dwiema nogami być wrzuconym do piekła. Jeśli twoje oko jest dla ciebie powodem grzechu, wyłup je; lepiej jest dla ciebie jednookim wejść do królestwa Bożego, niż z dwojgiem oczu być wrzuconym do piekła, gdzie robak ich nie umiera i ogień nie gaśnie. Bo każdy ogniem będzie posolony. Dobra jest sól; lecz jeśli sól smak swój utraci, czymże ją przyprawicie? Miejcie sól w sobie i zachowujcie pokój między sobą”.
Kapłan przyuważył człowieka, który co tydzień przychodził do świątyni, zajmował swoje miejsce, przymykając oczy wyciągał ręce i modlił się zawsze tak samo:
- Panie, zerwij pajęczynę moich grzechów, zaniedbań i niewierności. Panie, zerwij pajęczynę. Panie, zerwij pajęczynę…
Trwało to miesiąc, pół roku, a nawet dłużej. Pewnego dnia znów stanął za modlącym się o zerwanie pajęczyny człowiekiem. I tym razem nie wytrzymał. Kolejną prośbę o zerwanie pajęczyny skwitował krótko:
- Panie, daj sobie spokój z jego pajęczyną. Zabij wreszcie samego pająka.

Twoja spowiedź, próba poprawy, dobre postanowienia – wszystko to przypomina walkę z pajęczyną, która wciąż od nowa się pojawia. Jeżeli rażą cię radykalne metody pozbycia się grzechu, które podaje Jezus – w rodzaju odcięcia ręki czy wyłupienia oka – rzecz można ująć może mało ekologicznie, ale za to skutecznie i mniej brutalnie – zabij pająka…

Niech twój Anioł Stróż strzeże cię przed pajęczyną grzechu, nie pomaga ci ją wciąż od nowa zrywać. I może nawet kiedyś niech pozwoli ci się zebrać na odwagę: jeśli nie stać cię na zabicie pająka, to przynajmniej spróbuj tupnąć nogą i pogonić go precz.

21 maja - 7 tydzień zwykły – środa

Jezus z uczniami

Mk 9,38-40
Apostoł Jan rzekł do Jezusa: „Nauczycielu, widzieliśmy kogoś, kto nie chodzi z nami, jak w imię Twoje wyrzucał złe duchy, i zabranialiśmy mu, bo nie chodził z nami”. Lecz Jezus odrzekł: „Nie zabraniajcie mu, bo nikt, kto czyni cuda w imię moje, nie będzie mógł zaraz źle mówić o Mnie. Kto bowiem nie jest przeciwko nam, ten jest z nami”.
Masz coś zrobić: umyć okna, skosić trawnik, posprzątać garaż. Jak się za to zabrać? Są na to trzy sposoby.
Po pierwsze - możesz to zrobić sam. Po drugie - możesz kogoś wynająć, zapłacić mu i on zrobi to za ciebie. Jest jeszcze trzeci sposób - możesz swoim dzieciom surowo zabronić, aby kategorycznie i w żadnym wypadku nie robiły tego, co jest do zrobienia. A będzie zrobione.

Dziś apostołowie zabraniają komuś kto nie chodzi z nimi, czynienia dobrze. - Nie zabraniajcie im - prosi Jezus. Nie wolno zabronić innym czynić dobrze. Chyba, że... no właśnie. Chyba, że zna się przekorę ludzkiej natury...

Aniele, mój Stróżu, strzeż mnie przed pokusą tego, co zabronione. A jeżeli już nawet ulegnę pokusie - wiem, że to strasznie nie pobożne - ale jeśli już ulegnę pokusie zrobienia tego, co zabronione, to niech przynajmniej z tego będzie dla innych jakiś pożytek.

21 maja - 7 tydzień zwykły – wtorek

Otto Rethel, Jeśli się nie staniecie jak dzieci...


Mk 9,30-37
Jezus i uczniowie Jego podróżowali przez Galileę, On jednak nie chciał, żeby kto wiedział o tym. Pouczał bowiem swoich uczniów i mówił im: „Syn Człowieczy będzie wydany w ręce ludzi. Ci Go zabiją, lecz zabity po trzech dniach zmartwychwstanie”. Oni jednak nie rozumieli tych słów, a bali się Go pytać. Tak przyszli do Kafarnaum. Gdy był w domu, zapytał ich: „O czym to rozprawialiście w drodze?” Lecz oni milczeli, w drodze bowiem posprzeczali się między sobą o to, kto z nich jest największy. On usiadł, przywołał Dwunastu i rzekł do nich: „Jeśli kto chce być pierwszym, niech będzie ostatnim ze wszystkich i sługą wszystkich”. Potem wziął dziecko, postawił je przed nimi i objąwszy je ramionami, rzekł do nich: „Kto przyjmuje jedno z tych dzieci w imię moje, Mnie przyjmuje; a kto Mnie przyjmuje, nie przyjmuje Mnie, lecz Tego, który Mnie posłał”.

Jakiś spocony chłopiec ledwo powłócząc nogami szedł ulicą, niosąc na plecach niewiele mniejsze od siebie dziecko.
- Hej! - ktoś go zaczepił. - Uważaj, bo się przewrócisz!. A w ogóle to przecież za duży ciężar dla ciebie!
Chłopiec przystanął, spojrzał w twarz przechodnia i cicho wyjaśnił.
- To nie jest ciężar, psze pana. To jest mój brat.

Być ostatnim, najmniejszym, mieć ciężar za brata a chorobę i słabość za siostry - błogosławione rodzeństwo, które - nawet nie wiesz kiedy i jak - z balastu staje się przepustką do nieba.
Aniele mój stróżu, pomóż mi nie tylko nie być ciężarem, ale nawet odrobinę więcej - choć czasami umniejszyć się, usłużyć, ulżyć.

19 maja - 7 tydzień zwykły – poniedziałek

Jezus uzdrawia opętanego chłopca, anonim, XVI w.

Mk 9,14-29
Gdy Jezus z Piotrem, Jakubem i Janem zstąpił z góry i przyszedł do uczniów, ujrzał wielki tłum wokół nich i uczonych w Piśmie, którzy rozprawiali z nimi. Skoro Go zobaczyli, zaraz podziw ogarnął cały tłum i przybiegając, witali Go. On ich zapytał: „O czym rozprawiacie z nimi?” Odpowiedział Mu jeden z tłumu: „Nauczycielu, przyprowadziłem do Ciebie mojego syna, który ma ducha niemego. Ten gdziekolwiek go chwyci, rzuca nim, a on wtedy się pieni, zgrzyta zębami i drętwieje. Powiedziałem Twoim uczniom, żeby go wyrzucili, ale nie mogli”. On zaś rzekł do nich: „O plemię niewierne, dopóki mam być z wami? Dopóki mam was cierpieć? Przyprowadźcie go do Mnie”. I przywiedli go do Niego. Na widok Jezusa duch zaraz począł szarpać chłopca, tak że upadł na ziemię i tarzał się z pianą na ustach. Jezus zapytał ojca: „Od jak dawna to mu się zdarza?” Ten zaś odrzekł: „Od dzieciństwa. I często wrzucał go nawet w ogień i w wodę, żeby go zgubić. Lecz jeśli możesz co, zlituj się nad nami i pomóż nam”. Jezus mu odrzekł: „Jeśli możesz? Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy”. Natychmiast ojciec chłopca zawołał: „Wierzę, zaradź memu niedowiarstwu!” A Jezus widząc, że tłum się zbiega, rozkazał surowo duchowi nieczystemu: „Duchu niemy i głuchy, rozkazuję ci, wyjdź z niego i nie wchodź więcej w niego”. A on krzyknął i wyszedł wśród gwałtownych wstrząsów. Chłopiec zaś pozostawał jak martwy, tak że wielu mówiło: „On umarł”. Lecz Jezus ujął go za rękę i podniósł, a on wstał. Gdy przyszedł do domu, uczniowie pytali Go na osobności: „Dlaczego my nie mogliśmy go wyrzucić?” Rzekł im: „Ten rodzaj można wyrzucić tylko modlitwą i postem”.
Zamknął Pan Bóg trzech - Niemca, Rosjanina i Polaka - każdego osobno w pustym pokoju. Dał im po dwie metalowe kulki i powiedział:
- Postąpcie z nimi według uznania.
Po jakimś czasie postanowił sprawdzić, co każdy z nich zrobił z powierzonym im dobrem. Kazał więc aniołom otworzyć kolejne pokoje. I co się okazało? Niemiec ułożył swoje kulki w dwóch przeciwległych kątach pomieszczenia. Rosjanin ustawił je obok siebie na środku podłogi. A Polak? Jego pokój okazał się być pustym.
- Gdzie twoje kulki? - spytał Pan Bóg.
- No, jakoś tak wyszło - nasz rodak jął się tłumaczyć dość niezgrabnie. - Jedna mi się zepsuła, a druga zgubiła...

Nic nie potrafią zrobić apostołowie bez Jezusa, nawet jednego złego ducha wypędzić, choć jest ich dziewięciu (bo Jakub, Piotr i Jan przebywają w tym czasie z Jezusem na Górze Przemienienia). Nic bez Jezusa.
Kiedy coś ci się nie udaje, coś się zepsuło, coś zginęło, rozejrzyj się wokół: czy masz Jezusa przy sobie? I na wszelki wypadek co rano pomódl się do aniołów opiekujących się twoim domem, samochodem, komputerem, ogródkiem i narzędziem pracy, żebyś dziś szczęśliwie niczego nie zgubił ani nie zepsuł.

18 maja - Niedziela Trójcy Przenajświętszej


Hendrick van Balen, Trójca Święta, 1620, Sint-Jacobskerk, Antwerpia

DZISIEJSZA EWANGELIA J 3,16-18:

Jezus powiedział do Nikodema: Tak Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne. Albowiem Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony. Kto wierzy w Niego, nie podlega potępieniu; a kto nie wierzy, już został potępiony, bo nie uwierzył w imię Jednorodzonego Syna Bożego.

PRZEMYŚL TO SOBIE:

Miłować Wieczór był piękny. Zresztą dziwne, gdyby w maju było inaczej. Nozdrza drażnił czule aromat kwitnącego bzu. W uszach aż dzwoniło od ptasich przekomarzań. Z parku wychodziły już powoli mamy z pociechami - i tymi w wózkach, i tymi zaciekle pedałującymi na trójkołowych rowerkach, i tymi wytrwale trzymanymi za rączkę, niezdarnie drepczącymi u boku. Ich miejsce zajmowały niespiesznie pary zakochanych, poruszające się znacznie pewniej, choć - nie wiedzieć czemu - też trzymających się za ręce. Jedni przystawali nad stawkiem z liliami wodnymi, inni dostojnie przechadzali się alejkami wysypanymi żwirem.
Tych dwoje przysiadło na ławeczce w cieniu wiekowej wierzby. Ona wpatrywała się w rozgwieżdżone niebo. On spuścił wzrok i najpierw lustrował czubki półbutów tak wypucowane, że mógł się w nich przejrzeć sam księżyc, a potem zapatrzył się cielęco gdzieś przed siebie.
- Piękny wieczór, no nie? - zaczęła ona.
- Yhm! - odpowiedział szczerze, choć mało błyskotliwie.
I znów trwali w milczeniu. Obok przesuwały się pary kolejnych sympatii. Wreszcie on poderwał się z miejsca.
- Dokąd idziesz? - spytała.
- Zaraz wrócę, poczekaj. Nie bój się.
Usłyszała szelest liści w kępie krzewów po drugiej stronie alejki. Wrócił rzeczywiście niebawem. W ręku trzymał skąpaną rosą kiść bzu.
- To dla ciebie.
- Dziękuję - uśmiechnęła się.
Delikatnie ujęła pachnącą gałązkę, podniosła do twarzy, przymknęła oczy.
- Jak pachnie.
- No. Wiem.
- Kochasz mnie? - spytała. Popatrzyli na siebie. On przygryzł wargi, jakby zbierał się w sobie, kumulował energię słów. Wreszcie zaczął zupełnie inaczej niż dotąd:
- Wiesz, że cię kocham. Dla ciebie zasypałbym najbardziej rozległą dolinę, zrównałbym najwyższą górę. Żeby być z tobą gotów jestem przepłynąć najszerszą i najgłębszą, w dodatku pełną krokodyli, albo jeszcze lepiej piranii rzekę. I mógłbym w twojej obronie stanąć oko w oko z najgroźniejszym zbójem.
- Kochany - przerwała mu - a przyjdziesz do mnie jutro?
- Oczywiście, najdroższa - odpowiedział bez zająknięcia czy chwili namysłu - Przyjdę. O ile nie będzie padać.

Bóg tak umiłował świat, że dał swojego Syna, byśmy życie mieli. Nie powiedział, nie sprezentował czegoś tam, ale dał swojego Syna. Czy teraz już wiesz, co to znaczy umiłować?