środa, 30 lipca 2008

Sobota, 17. Tydzień zwykły

DZISIEJSZA EWANGELIA Mt 14,1-12
W owym czasie doszła do uszu tetrarchy Heroda wieść o Jezusie. I rzekł do swych dworzan: „To Jan Chrzciciel. On powstał z martwych i dlatego moce cudotwórcze działają w nim”.
Herod bowiem kazał pochwycić Jana i związanego wrzucić do więzienia. Powodem była Herodiada, żona brata jego Filipa, Jan bowiem upominał go: „Nie wolno ci jej trzymać”. Chętnie też byłby go zgładził, bał się jednak ludu, ponieważ miano go za proroka.
Otóż kiedy obchodzono urodziny Heroda, tańczyła córka Herodiady wobec gości i spodobała się Herodowi. Zatem pod przysięgą obiecał jej dać wszystko, o cokolwiek poprosi. A ona, przedtem już podmówiona przez swą matkę, powiedziała: „Daj mi tu na misie głowę Jana Chrzciciela”. Zasmucił się król. Lecz przez wzgląd na przysięgę i na współbiesiadników kazał jej dać. Posłał więc kata i kazał ściąć Jana w więzieniu. Przyniesiono głowę jego na misie i dano dziewczęciu, a ono zaniosło ją swojej matce.
Uczniowie zaś Jana przyszli, zabrali jego ciało i pogrzebali je; potem poszli i donieśli o tym Jezusowi.

PRZEMYŚL TO SOBIE:
Była wojna. Przed komisją poborową stanął człowiek bez nóg.
- Chcę walczyć! – oznajmił stanowczo.
- Jak? – zaczęto drwić z niego i się wyśmiewać. – Przecież w razie ataku nieprzyjaciela nie będziesz mógł uciec!
- Przecież powiedziałem, że chcę walczyć. Walczyć i zwyciężyć, a nie uciekać przed wrogiem.
Jan Chrzciciel nie lęka się, że straci życie. Śmiało występuje z napomnieniem. W walce – również o Królestwo Niebieskie – liczy się nie tyle ręka, noga, nawet głowa, co serce, pełne zapału i odwagi. Potwierdzi to za jakiś czas sam Chrystus w Wielkim Tygodniu.
Panie, dodaj mi odwagi, żebym się nie użalał, nie biadolił i nie stękał, nie tłumaczył się i nie usprawiedliwiał, ale odważnie, zdecydowanie wziął się za bary ze złem, ze słabością – tą, która jest we mnie.

Piątek, 17. Tydzień zwykły

DZISIEJSZA EWANGELIA Mt 13,54-58
Jezus, przyszedłszy do swego rodzinnego miasta, nauczał ich w synagodze, tak że byli zdumieni i pytali:
„Skąd u Niego ta mądrość i cuda? Czyż nie jest On synem cieśli? Czy Jego Matce nie jest na imię Mariam, a Jego braciom Jakub, Józef, Szymon i Juda? Także Jego siostry czy nie żyją wszystkie u nas? Skądże więc ma to wszystko?” I powątpiewali o Nim.
A Jezus rzekł do nich: „Tylko w swojej ojczyźnie i w swoim domu może być prorok lekceważony”. I niewiele zdziałał tam cudów z powodu ich niedowiarstwa.

PRZEMYŚL TO SOBIE:
- Pożycz mi sznur.
- Nie mogę.
- Dlaczego?
- Żona wiesza na nim właśnie zboże, by przeschło nieco.
- Zboże suszy na sznurze? Przecież to niemożliwe?
- Mój drogi, wszystko jest możliwe, nawet suszenie zboża na sznurze, wówczas, kiedy nie po prostu nie chce się go pożyczyć.

Okazuje się, że wszystko może przeszkadzać w przyjęciu Jezusa, jeżeli nie ma się odrobiny dobrych chęci. Nawet może przeszkadzać – tak, jak nazarejczykom – fakt, że się Jezusa po prostu zna.
Daj mi poznać Twoje drogi, Panie i naucz mnie chodzić Twoimi ścieżkami. Jednak zawsze po to, by móc zbliżyć się do Ciebie, nie zaś uciekać i gubić się.

Czwartek, 17. Tydzień zwykły

DZISIEJSZA EWANGELIA Mt 13,47-53
Jezus powiedział do tłumów:
„Podobne jest królestwo niebieskie do sieci zarzuconej w morze i zagarniającej ryby wszelkiego rodzaju. Gdy się napełniła, wyciągnęli ją na brzeg i usiadłszy, dobre zebrali w naczynia, a złe odrzucili. Tak będzie przy końcu świata: wyjdą aniołowie, wyłączą złych spośród sprawiedliwych i wrzucą w piec rozpalony; tam będzie płacz i zgrzytanie zębów.
Zrozumieliście to wszystko?”
Odpowiedzieli Mu: „Tak jest”.
A On rzekł do nich: „Dlatego każdy uczony w Piśmie, który stał się uczniem królestwa niebieskiego, podobny jest do ojca rodziny, który ze swego skarbca wydobywa rzeczy nowe i stare”.
Gdy Jezus dokończył tych przypowieści, oddalił się stamtąd.

PRZEMYŚL TO SOBIE:
Zapytał ktoś młodego seminarzystę:
- Dlaczego chcesz zostać kapłanem?
- Żeby zrobić coś dobrego dla ludzi.
- To nie ma sensu. Jeżeli chcesz zrobić coś dobrego dla ludzi, zostać lekarzem – będziesz leczył, albo architektem – zbudujesz domy, albo krawcem – będziesz innych ubierał, w ostateczności politykiem – będziesz ustalał jakiś ład.
- Kim zatem jest kapłan?
- Kapłan nie jest po to, by coś zrobić dla ludzi. Kapłan jest po to, by dla ludzi kimś być.
- Kim?
- Chrystusem.

W Jezusowej przypowieści pojawia się uczony w Piśmie – człowiek, który stał się posiadaczem skarbca swojego serca i teraz dobywa zeń to, czym może dzielić się z innymi. To jest powołanie nie tylko kapłana, ale każdego chrześcijanina.
Panie, uchroń mnie przed tym, by moja wiara sprowadzała się do dawania czegokolwiek innych. Panie, pomóż mi, bym dzięki mojej wierze był dla innych wszystkim, czego potrzebują, wizerunkiem Chrystusa, choćby małym i niedoskonałym.

Środa, 17. Tydzień zwykły

DZISIEJSZA EWANGELIA Mt 13,44-46
Jezus powiedział do tłumów:
„Królestwo niebieskie podobne jest do skarbu ukrytego w roli. Znalazł go pewien człowiek i ukrył ponownie. Uradowany poszedł, sprzedał wszystko, co miał, i kupił tę rolę.
Dalej, podobne jest królestwo niebieskie do kupca poszukującego pięknych pereł. Gdy znalazł jedną, drogocenną perłę, poszedł, sprzedał wszystko, co miał, i kupił ją”.

PRZEMYŚL TO SOBIE:

Pewien człowiek na łoży śmierci zdołał jeszcze wyszeptać do stojących wokół synów:
- Nasza winnica…, nasza winnica…
- Co, tato? Co nasza winnica – najstarszy z nich pochylił się nad starcem.
- …kryje w sobie skarb.
- Gdzie, ojcze, w którym miejscu? – zaczęli dopytywać jeden przez drugiego, ale ojciec nie wypowiedział już ani słowa.
Zaraz po pogrzebie zaczęli szukać. Przekopali winnicę wzdłuż i wszerz. Nic nie znaleźli. Ale zruszana ziemia ożyła, a przez to winnica przyniosła nadzwyczajny plon, który przymnożył synom majątku. Rzeczywiście winnica kryła skarb. Trzeba go było tylko umieć rozpoznać.

Bogactwo bierze się z wysiłku. Tak jest też w Jezusowej przypowieści o dwóch szczęśliwych poszukiwaczach skarbów. Obaj sprzedali wszystko, co mieli, cały swój dobytek i wysiłek. Natrudzili się, napracowali i zaryzykowali. Twój skarb jest na wyciągnięcie ręki. Tylko musisz zaryzykować, poświęcić wszystko, siebie też. Nie bój się.
Panie pomóż mi, bym się nie potykał o skarby, które mi podsuwasz, bym umiał je dostrzec, znaleźć, docenić, nimi się nacieszyć.

Wtorek, 17. Tydzień zwykły

DZISIEJSZA EWANGELIA Mt 13,36-43
Jezus odprawił tłumy i wrócił do domu. Tam przystąpili do Niego uczniowie i prosili Go: „Wyjaśnij nam przypowieść o chwaście”. On odpowiedział :
„Tym, który sieje dobre nasienie, jest Syn Człowieczy. Rolą jest świat, dobrym nasieniem są synowie królestwa, chwastem zaś synowie Złego. Nieprzyjacielem, który posiał chwast, jest diabeł; żniwem jest koniec świata, a żeńcami są aniołowie.
Jak więc zbiera się chwast i spala ogniem, tak będzie przy końcu świata. Syn Człowieczy pośle aniołów swoich: ci zbiorą z Jego królestwa wszystkie zgorszenia i tych, którzy dopuszczają się nieprawości, i wrzucą ich w piec rozpalony; tam będzie płacz i zgrzytanie zębów. Wtedy sprawiedliwi jaśnieć będą jak słońce w królestwie Ojca swego.
Kto ma uszy, niechaj słucha”.

PRZEMYŚL TO SOBIE:
Do proboszcza przyszedł jeden z parafian:
- I co ksiądz powie na to? Od pół roku nie byłem w kościele, ani raz nie zmówiłem pacierza, nie przeżegnałem się nawet przed jedzeniem i takie tam… A na dodatek co niedzielę od świtu do zmierzchu pracowałem na polu. I wie ksiądz co? Nikt nie zebrał tyle zboża, tyle ziemniaków, tyle warzyw i owoców co ja. Nikt. I co ksiądz na to powie?
Ksiądz zamyślił się przez chwilę. I westchnął:
- A kto powiedział, mój drogi, że Pan Bóg wyrównuje rachunki w porze zbiorów?

Przyjdzie czas Bożych żniw, pora, kiedy aniołowie dobędą, zważą i ocenią plon. A szukać go będą nie na polach, nie w ogrodach i sadach, ale w sercach.
Panie, jeśli możesz, poślij mi anioła nie czekając dnia sądu. Niech zawczasu dokona inspekcji mojego serca, niech oceni na pniu, co tam rośnie. A jak tego jest zbyt mało, albo plon szykuje się lichy, niech mi zaszumi wyrzutami sumienia, bym w porę się spostrzegł i popracował jeszcze nad duchowa wydajnością.

Poniedziałek, 17. Tydzień zwykły

DZISIEJSZA EWANGELIA Mt 13,31-35
Jezus opowiedział tłumom tę przypowieść: „Królestwo niebieskie podobne jest do ziarnka gorczycy, które ktoś wziął i posiał na swej roli. Jest ono najmniejsze ze wszystkich nasion, lecz gdy wyrośnie, jest większe od innych jarzyn i staje się drzewem, tak że ptaki przylatują z powietrza i gnieżdżą się na jego gałęziach”.
Powiedział im inną przypowieść: „Królestwo niebieskie podobne jest do zaczynu, który pewna kobieta wzięła i włożyła w trzy miary mąki, aż się wszystko zakwasiło”.
To wszystko mówił Jezus tłumom w przypowieściach, a bez przypowieści nic im nie mówił. Tak miało się spełnić słowo Proroka: „Otworzę usta w przypowieściach, wypowiem rzeczy ukryte od założenia świata”.

PRZEMYŚL TO SOBIE:
Wszystko przez kroplę miodu, która w sklepie upadła na podłogę. Natychmiast zjawiła się osa, spragniona słodkości, chwilę potem kos, który chciał ją złapać, zaraz za nim kot zaczajony, by upolować ptaka, a wreszcie pies, który rzucił się na kota i go zagryzł. Widząc to sprzedawca miodu przy pomocy solidnego kija położył psa trupem na miejscu. Natychmiast dowiedział się o tym mieszkający w sąsiedniej wiosce właściciel psa, który w odwecie zabił sklepikarza. To rozpętało wojnę międzyplemienną, z której wkrótce ocalało zaledwie kilku podeszłych wiekiem starców, którzy nawet nie wiedzieli, że cała rzeź zaczęła się od małej kropli miodu.

Wszystko zaczyna się od czego małego: pożar od iskry, lawina od kamyka a powódź od kropli. Na szczęście nie tylko to co złe. Małe rzeczy mogą też inicjować to co wielkie: pestka – drzewo, zaczyn – chleb, uśmiech – radość, spojrzenie – miłość, uścisk dłoni – przyjaźń.
Panie, naucz mnie, jak małe rzeczy zamieniać w dobro i piękno.

Sobota, 16. Tydzień zwykły

DZISIEJSZA EWANGELIA Mt 13,24-30
Jezus opowiedział tłumom tę przypowieść:
„Królestwo niebieskie podobne jest do człowieka, który posiał dobre nasienie na swojej roli. Lecz gdy ludzie spali, przyszedł jego nieprzyjaciel, nasiał chwastu między pszenicę i odszedł.
A gdy zboże wyrosło i wypuściło kłosy, wtedy pojawił się i chwast. Słudzy gospodarza przyszli i zapytali go: «Panie, czy nie posiałeś dobrego nasienia na swej roli? Skąd więc się wziął na niej chwast?» Odpowiedział im: «Nieprzyjazny człowiek to sprawił». Rzekli mu słudzy: «Chcesz więc, żebyśmy poszli i zebrali go?»
A on im odrzekł: «Mię, byście zbierając chwast nie wyrwali razem z nim i pszenicy. Pozwólcie obojgu róść aż do żniwa; a w czasie żniwa powiem żeńcom: Zbierzcie najpierw chwast i powiążcie go w snopki na spalenie; pszenicę zaś zwieźcie do mego spichlerza».

PRZEMYŚL TO SOBIE:
Rozmawia dwóch żonatych mężczyzn:
- Wiesz czym się różni wypadek od nieszczęścia?
- Wypadek, to… - zastanawia się zapytany.
- Powiem ci. Z wypadkiem mamy do czynienia wówczas, kiedy na przykład teściowa wpadnie do studni.
- Do studni? To wypadek, mówisz. A nieszczęście?
- A nieszczęściem byłoby, gdyby ją stamtąd ktoś wyciągnął.

Jezus w swojej przypowieści opowiada o wypadku: nieprzyjaciel przyszedł nocą i na polu ze zbożem nasiał chwastu. Jezus jednocześnie przestrzega przed nieszczęściem, jakim byłaby próba usunięcia chwastu przed żniwem, czyli narażenie na stratę choćby jednego wartościowego źdźbła z kłosem.
Wiesz czym się różni wypadek od nieszczęścia? Z wypadkiem mamy do czynienia wówczas, kiedy teściowa wpadnie do studni. To się zdarza i chociaż boli, niekoniecznie musi oznaczać koniec świata. Nieszczęściem byłoby, gdybyś niosąc ratunek, przy okazji ją udusił…

Niedziela - 17. Tydzień Zwykły

DZISIEJSZA EWANGELIA Mt 13,44-46:
Jezus opowiedział tłumom taką przypowieść:
„Królestwo niebieskie podobne jest do skarbu ukrytego w roli. Znalazł go pewien człowiek i ukrył ponownie. Uradowany poszedł, sprzedał wszystko, co miał, i kupił tę rolę.
Dalej, podobne jest królestwo niebieskie do kupca, poszukującego pięknych pereł. Gdy znalazł jedną drogocenną perłę, poszedł, sprzedał wszystko, co miał, i kupił ją”.
„Dalej, podobne jest królestwo niebieskie do sieci, zarzuconej w morze i zagarniającej ryby wszelkiego rodzaju. Gdy się napełniła, wyciągnęli ją na brzeg i usiadłszy, dobre zebrali w naczynia, a złe odrzucili. Tak będzie przy końcu świata: wyjdą aniołowie, wyłączą złych spośród sprawiedliwych i wrzucą w piec rozpalony; tam będzie płacz i zgrzytanie zębów.
Zrozumieliście to wszystko?”
Odpowiedzieli Mu: „Tak jest”.
A On rzekł do nich: „Dlatego każdy uczony w Piśmie, który stal się uczniem królestwa niebieskiego, podobny jest do ojca rodziny, który ze swego skarbca wydobywa rzeczy nowe i stare”.

PRZEMYŚL TO SOBIE:

SKARBIE MÓJ
Łoże śmierci Maurycego było długie i bolesne dla wszystkich domowników. Oczywiście nie w sensie mebla, ale czasu zmagania zdrowia z chorobą, życia ze śmiercią, które powodowały nieustającą huśtawkę nastrojów nieszczęśnika. W niektóre dni tryskał wręcz pogodą, kiedy indziej całym swym zachowaniem sączył w serca bliskich jad. Ot, choćby wówczas, gdy wszystkim kazał stawić się u wezgłowia. Z pamięci wyrecytował listę obecności od żony poczynając, poprzez synów i ich żony na najmłodszej, niezamężnej córce kończąc. I kiedy okazało się, że wszyscy bez wyjątku zeszli się w jego sypialni, całą resztką starczej mocy zrobił im piekielną awanturę o to, że nikt nie pilnuje rodzinnego interesu, zaznaczając, iż jeżeli dalej tak pójdzie, to po jego śmierci cała familia wyląduje w rynsztoku.
Tego popołudnia Maurycy poprosił do siebie tylko żonę. Joanna, powolna mężowemu wezwaniu stawiła się natychmiast.
- Posłuchaj - Maurycy zakasłał - na najniższej półce sejfu, tuż za obligacjami leży mały czarny kuferek. Wyjmij go stamtąd, ale tak, żeby nikt tego nie widział. Zamknij sejf, a potem wyjdź na strych. Tutaj w kącie za okutą skrzynią postaw go i broń Boże nikomu o tym nie mów. Kiedy umrę, to po drodze do nieba wezmę go sobie. Będę miał coś na drobne wydatki.
Joanna jeszcze tego samego popołudnia wzięła się do roboty. Niepostrzeżenie wyjęła z sejfu kuferek i umieściła we wskazanym przez męża miejscu.
- Ciężka ta skrzynka, jak całe moje życie z tym despotą - myślała starannie myjąc ręce - co on w niej ma? Złoto? Po co mu ono w niebie? Dzieciom na cukierka nieraz żałował, a to...?
Nazajutrz przed południem Maurycy oddawszy ostatnie tchnienie żyć przestał. Dopiero tydzień później, kiedy już skończyło się całe to zamieszanie wokół pogrzebu i wystawnej stypy, Joanna przypomniała sobie o kuferku. Nocą, ze świecą w drżącej dłoni zakradła się na strych. Kuferek stał na swoim miejscu.
- O Boże! - westchnęła - a nie mówiłam? Nie wziął go! Wiedziałam, że tak to się skończy. A to się nie udała sztuczka staremu chytrusowi!
Mimo kurzu uklękła. Ostrożnie uchyliła wieczko kuferka. W wątłym blasku świecy zamigotały ogniki złotych monet.
- I on to kazał wynieść na strych, żeby po drodze do nieba... Od razu pomyślałam sobie, że jeśli już chciał go sobie wziąć, to kuferek trzeba było umieścić w piwnicy.

"Skarbie mój" - mówisz nieraz te słowa patrząc na człowieka albo jakąś rzecz. I wtedy wydaje ci się, że ten ktoś, czy to co, należy do ciebie. To takie miłe. Ale nieprawdziwe. Jedynym prawdziwym twoim skarbem jest Królestwo Niebieskie.

Piątek, 16. Tydzień zwykła

DZISIEJSZA EWANGELIA Mt 13,18-23
Jezus powiedział do swoich uczniów:
„Posłuchajcie co znaczy przypowieść o siewcy. Do każdego, kto słucha słowa o królestwie, a nie rozumie go, przychodzi Zły i porywa to, co zasiane jest w jego sercu. Takiego człowieka oznacza ziarno posiane na drodze.
Posiane na miejsca skaliste oznacza tego, kto słucha słowa i natychmiast z radością je przyjmuje; ale nie ma w sobie korzenia, lecz jest niestały. Gdy przyjdzie ucisk lub prześladowanie z powodu słowa, zaraz się załamuje.
Posiane między ciernie oznacza tego, kto słucha słowa, lecz troski doczesne i ułuda bogactwa zagłuszają słowo, tak że zostaje bezowocne.
Posiane w końcu na ziemię żyzną oznacza tego, kto słucha słowa i rozumie je. On też wydaje plon: jeden stokrotny, drugi sześćdziesięciokrotny, inny trzydziestokrotny”.

PRZEMYŚL TO SOBIE:
- Królu, zdobędziemy miasto wroga tymi oto kulami! – dowódca armii chełpił się oprowadzając władcę po szańcach.
- Tymi kulami? A któż zdoła rzucić choćby jedną z nich?
- Nie ludzie oczywiście będą je miotać, lecz armaty.
- Armaty, tak same z siebie?
- Nie, wcześniej nabijemy je prochem.
- To już wystarczy?
- Nie, do prochu trzeba jeszcze wsadzić lont.
- I to wszystko?
- A na lont trzeba zakrzesać iskrę.
- Więc nie mów, że kulami zdobędziemy miasto wroga, lecz także armatami, prochem i lontem, które i tak nic nie są warte, jeśli zabraknie iskry.

Tak się mówi na skróty: ziarno wydaje plon. Ale ileż warunków musi zaistnieć, by tak się stało: siewca i ruch jego ręki, żyzna ziemia, odpowiednio – nie za dużo i nie za mało – nawilgocona i nasłoneczniona, wolna o chwastów, szkodników i złodziei. Ile musi zaistnieć czynników, by zostać świętym, by osiągnąć zbawienie?
Panie, pomóż mi… W czym? Nie, nie w tym, bym ZNALAZŁ właściwe warunki do świętości, ale bym je STWORZYŁ.

Czwartek, 16. Tydzień zwykła

DZISIEJSZA EWANGELIA Mt 13,10-17
Uczniowie przystąpili do Jezusa i zapytali: „Dlaczego w przypowieściach mówisz do nich?”
On im odpowiedział: „Wam dano poznać tajemnice królestwa niebieskiego, im zaś nie dano. Bo kto ma, temu będzie dodane i nadmiar mieć będzie; kto zaś nie ma, temu zabiorą również to, co ma. Dlatego mówię do nich w przypowieściach, że otwartymi oczami nie widzą i otwartymi uszami nie słyszą ani nie rozumieją. Tak spełnia się na nich przepowiednia Izajasza:
«Słuchać będziecie, a nie zrozumiecie, patrzeć będziecie, a nie zobaczycie. Bo stwardniało serce tego ludu, ich uszy stępiały i oczy swe zamknęli, żeby oczami nie widzieli ani uszami nie słyszeli, ani swym sercem nie rozumieli: i nie nawrócili się, abym ich uzdrowił».
Lecz szczęśliwe oczy wasze, że widzą, i uszy wasze, że słyszą. Bo zaprawdę powiadam wam: Wielu proroków i sprawiedliwych pragnęło zobaczyć to, na co wy patrzycie, a nie ujrzeli; i usłyszeć to, co wy słyszycie, a nie usłyszeli”.

PRZEMYŚL TO SOBIE:

Pewien mężczyzna miał wiolonczelę z jedną struną, którą naciskał palcem wciąć w tym samym miejscu i jednostajnie ciągnąc smyczkiem dobywał z instrumentu wciąż tę samą, smętną nutę. Pewnego dnia jego żona wróciła z miasta czymś wyraźnie poruszona:
- Widziałam człowieka, który grał na wiolonczeli zupełnie inaczej. Miał cztery struny, przebierał po nich palcami…
- Wieszcz czemu przebierał palcami?
- Nie – odpowiedziała kobieta.
- Bo szukał właściwego miejsca. A ja już je znalazłem…

Nie słuchasz Jezusa. Owszem, słyszysz, ale nie słuchasz. Jesteś pewny, że skompletowałeś swoją wiarę, zrąb niewzruszonych przekonań, wszystko już wiesz i rozumiesz, znalazłeś swoje miejsce. I nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak monotonna, smętna i pusta jest melodia twojego życia.
Panie, poślij mi anioła świętego niepokoju, bym nigdy nie myślał, że oto jestem szczęśliwy i spełniony lub że odniosłem sukces. Niech zawsze pobudza mnie do szukania wciąż nowego miejsca, lepiej brzmiącego, świeższego, doskonalszego.

Środa, 16. Tydzień zwykła

DZISIEJSZA EWANGELIA Mt 13,1-9
Tego dnia Jezus wyszedł z domu i usiadł nad jeziorem. Wnet zebrały się koło Niego tłumy tak wielkie, że wszedł do łodzi i usiadł, a cały lud stał na brzegu. I mówił im wiele w przypowieściach tymi słowami:
„Oto siewca wyszedł siać. A gdy siał, niektóre ziarna padły na drogę, nadleciały ptaki i wydziobały je. Inne padły na miejsca skaliste, gdzie niewiele miały ziemi; i wnet powschodziły, bo gleba nie była głęboka. Lecz gdy słońce wzeszło, przypaliły się i uschły, bo nie miały korzenia. Inne znowu padły między ciernie, a ciernie wybujały i zagłuszyły je. Inne w końcu padły na ziemię żyzną i plon wydały, jedno stokrotny, drugie sześćdziesięciokrotny, a inne trzydziestokrotny. Kto ma uszy, niechaj słucha”.

PRZEMYŚL TO SOBIE:
Ojciec kazał synowi przynieść wodę ze studni. Jednak nim chłopiec zdążył pochwycić dzban, ojciec wytargał go z całej siły za ucho, aż w oczach dziecka pokazały się łzy.
- Dlaczego go karcisz? – spytał ktoś obudzony. – Cóż złego uczynił?
- Pewnie uważasz, że powinienem poczekać, aż, nie daj Bóg, rozbije dzban i dopiero wtedy sprawić mu lanie. Jednak ono nie przywróciłoby dzbana ani wody. A tak, kiedy chłopak pójdzie do studni, ucho go piec nie przestanie i dlatego będzie uważał, by dzbana nie rozbić i wody nie zmarnować.

Przypowieści Jezusa sporo wyjaśniły słuchaczom, ale nie poderwały ich do wiary. Tak, tak, wiem co mówię. Trzeba było dopiero Jego krzyża, i ran, które zapiekły świadectwem i wyrzutami sumienia, by słuchacze Jezusowych przypowieści, z apostołami na czele, zaczęli uważać, troszczyć się, wreszcie dbać o Królestwo Niebieskie i krzątać się około solidnego zasiewu.
Panie pomóż mi, bym ziarno dobrego słowa i przykładu siał zawsze porządnie, nie byle jak, nie byle gdzie i nie byle kiedy. Niech mnie zawsze pieką te miejsca, na których Ty nosiłeś swoje rany.

Wtorek, 16. Tydzień zwykły

DZISIEJSZA EWANGELIA Mt 12,46-50
Gdy Jezus przemawiał do tłumów, oto Jego Matka i bracia stanęli na dworze i chcieli z Nim mówić. Ktoś rzekł do Niego: „Oto Twoja Matka i Twoi bracia stoją na dworze i chcą mówić z Tobą”.
Lecz On odpowiedział temu, który Mu to oznajmił: „Któż jest moją matką i którzy są moimi braćmi?”
I wyciągnąwszy rękę ku swoim uczniom, rzekł: „Oto moja matka i moi bracia. Bo kto pełni wolę Ojca mojego, który jest w niebie, ten Mi jest bratem, siostrą i matką”.

PRZEMYŚL TO SOBIE:
Opat wezwał braci, by każdy uczynił coś, czym szczególnie przypodoba się Bogu.
- Nauczyłem się całej Ewangelii na pamięć – oznajmił pierwszy z nich po jakimś czasie.
- Możesz więc teraz zapełnić nasz klasztor słowami – skwitował opat.
- A ja przepisałem ręcznie całą Ewangelię – pochwalił się drugi.
- Utoniemy zatem w papierach.
- A ja tak pościłem, że piec w mojej pustelni zarósł trawą – pochwalił się trzeci.
- Jeżeli twój piec zarósł trawą, to znaczy, że zupełnie zaniedbałeś cnotę gościnności – zganił go opat.

Czym przypodobać się Bogu? Modlitwą, znajomością Pisma, postem? A co Pan Bóg z nich będzie miał? Jezus wyjaśnia, że miłym Bogu jest ten, kto pełni Jego wolę. A pełnienie woli Bożej trzeba oprzeć najpierw na jej rozpoznaniu. I na zdrowym rozsądku. Koniecznie na zdrowym rozsądku.
Panie, uczyń mnie spontanicznym, ale nie za wszelką cenę, jedynie tyle, na ile to konieczne, by moja miłość była świeża.

Poniedziałek, 16. Tydzień zwykły

DZISIEJSZA EWANGELIA Mt 12,38-42
Niektórzy z uczonych w Piśmie i faryzeuszów rzekli do Jezusa: „Nauczycielu, chcielibyśmy jakiś znak widzieć od Ciebie”. Lecz On im odpowiedział:
„Plemię przewrotne i wiarołomne żąda znaku, ale żaden znak nie będzie mu dany, prócz znaku proroka Jonasza. Albowiem jak Jonasz był trzy dni i trzy noce we wnętrznościach wielkiej ryby, tak Syn Człowieczy będzie trzy dni i trzy noce w łonie ziemi.
Ludzie z Niniwy powstaną na sądzie przeciw temu plemieniu i potępią je; ponieważ oni wskutek nawoływania Jonasza się nawrócili, a oto tu jest coś więcej niż Jonasz.
Królowa z Południa powstanie na sądzie przeciw temu plemieniu i potępi je; ponieważ ona z krańców ziemi przybyła słuchać mądrości Salomona, a oto tu jest coś więcej niż Salomon”.

PRZEMYŚL TO SOBIE:
Diabeł jest do tego stopnia przewrotny, iż postanowił ukazać się pewnemu świątobliwemu człowiekowi pod postacią... samego Chrystusa.
- A gdzie są rany na twoich dłoniach, stopach i w boku? – zapytał ów mąż, bacznie się przyglądając zjawisku.
- Och, wiesz, ja teraz żyję w chwale niebieskiej, a tam przecież nie ma ran!
- Chrystus bez ran nie może być prawdziwy. Bo Chrystus bez ran nie zrozumie mnie i nie pomoże mi. Idź precz ode mnie, siło nieczysta!
I diabeł musiał dać za wygraną.

Plemię przewrotne żąda znaku. Dobrze, będą go mieli. Jednak nie taki, jakiego się spodziewają. Co jest znakiem rozpoznawczym Chrystusa? Właśnie Jego rany, dzięki którym rozumie i wspomaga wszelkie moje i twoje zranienie.
Nie pozwól mi, Panie, nigdy przejść koło krzyża tak, bym nie spojrzał na Twoje rany.