poniedziałek, 8 września 2008

Sobota, 23. Tydzień zwykły

DZISIEJSZA EWANGELIA Łk 6,43-49:
Jezus powiedział do swoich uczniów:
„Nie jest dobrym drzewem to, które wydaje zły owoc, ani złym drzewem to, które wydaje dobry owoc. Po owocu bowiem poznaje się każde drzewo: nie zrywa się fig z ciernia ani z krzaka jeżyny nie zbiera się winogron. Dobry człowiek z dobrego skarbca swego serca wydobywa dobro, a zły człowiek ze złego skarbca wydobywa zło. Bo z obfitości serca mówią jego usta.
Czemu to wzywacie Mnie: «Panie, Panie», a nie czynicie tego, co mówię? Pokażę wam, do kogo podobny jest każdy, kto przychodzi do Mnie, słucha słów moich i wypełnia je.
Podobny jest do człowieka, który buduje dom: wkopał się głęboko i fundament założył na skale. Gdy przyszła powódź, potok wezbrany uderzył w ten dom, ale nie zdołał go naruszyć, ponieważ był dobrze zbudowany.
Lecz ten, kto słucha, a nie wypełnia, podobny jest do człowieka, który zbudował dom na ziemi bez fundamentu. Gdy potok uderzył w niego, od razu runął, a upadek jego był wielki”.

PRZEMYŚL TO SOBIE:
Szef lustruje sponad osadzonych w połowie nosa okularów całe biuro na wyrywki: co kwadrans, co godzinę, co dziesięć minut. W południe podchodzi do jednej z pracownic:
- Pani Helenko, pani nie zastąpi żadna maszyna!
Kobieta oblewa się rumieńcem, trzepocze rzęsami, uśmiecha się.
- Dlaczego pan tak sądzi, panie dyrektorze?
- Bo jak dotąd nikt jeszcze nie skonstruował takiej maszyny, która by nic nie robiła, niczemu nie służyła i do niczego się nie nadawała.

Człowiek zbudowany na skale Chrystusa nie tylko trwa, ale również przynosi dobre owoce. Nieważne – duże czy małe, ważne, że dobre. A przynosić dobre owoce oznacza po prostu coś robić, do czegoś się nadawać, być użytecznym.
Panie, uczyń mnie zastąpionym, niech moje miejsce może zająć każdy, kto chce i może zrobić coś dobrego.

Piątek, 23. Tydzień zwykły

DZISIEJSZA EWANGELIA Łk 6,39-42:
Jezus opowiedział uczniom przypowieść: „Czy może niewidomy prowadzić niewidomego? Czy nie wpadną w dół obydwaj? Uczeń nie przewyższa nauczyciela. Lecz każdy, dopiero w pełni wykształcony, będzie jak jego nauczyciel.
Czemu to widzisz drzazgę w oku swego brata, a belki we własnym oku nie dostrzegasz?
Jak możesz mówić swemu bratu: «Bracie, pozwól, że usunę drzazgę, która jest w twoim oku», gdy sam belki w swoim oku nie widzisz?
Obłudniku, wyrzuć najpierw belkę ze swego oka, a wtedy przejrzysz, ażeby usunąć drzazgę z oka swego brata”.

PRZEMYŚL TO SOBIE:
Chłopak i dziewczyna wracają z jarmarku do domu na wieś.
- Czemu taka smutna coś jesteś? – pyta chłopak.
- A, bo się martwię.
- Czym?
- Że mógłbyś mnie objąć i pocałować.
- No co ty? Przecież widzisz, że w jednej ręce mam koszyk, w drugiej wiadro, a pod pachami trzymam dwie tłuste gęsi.
- Wiem. Ale przecież mógłbyś odstawić gęsi, jedną przykryć wiadrem, druga koszykiem i wtedy mnie pocałować…

Wypatrywanie drzazg w oczach bliźnich nie tylko służy odwróceniu uwagi od własnych, o wiele większych słabości. Jest też czymś w rodzaju prowokacji, podsuwania pomysłów, uwalniania złych skłonności. Ostatecznie każdy z nas ma pięści, zdolne uderzyć i nogi, mogące dać kopniaka. Potrzeba tylko detonatora: czasem słowa, gestu, iskierki emocji – i wybuch gotowy.
Panie, postaw przy mnie anioła, który pozwoli mi dostrzec w innych dobro, do którego są zdolni, nie zło.

Czwartek, 23. Tydzień zwykły

DZISIEJSZA EWANGELIA Łk 6,27-38:
Jezus powiedział do swoich uczniów:
„Powiadam wam, którzy słuchacie: Miłujcie waszych nieprzyjaciół; dobrze czyńcie tym, którzy was nienawidzą; błogosławcie tym, którzy was przeklinają, i módlcie się za tych, którzy was oczerniają.
Jeśli cię kto uderzy w policzek, nadstaw mu i drugi. Jeśli bierze ci płaszcz, nie broń mu i szaty.
Daj każdemu, kto cię prosi, a nie dopominaj się zwrotu od tego, który bierze twoje.
Jak chcecie, żeby ludzie wam czynili, podobnie wy im czyńcie. Jeśli bowiem miłujecie tych tylko, którzy was miłują, jakaż za to dla was wdzięczność? Przecież i grzesznicy miłość okazują tym, którzy ich miłują. I jeśli dobrze czynicie tym tylko, którzy wam dobrze czynią, jaka za to dla was wdzięczność? I grzesznicy to samo czynią. Jeśli pożyczek udzielacie tym, od których spodziewacie się zwrotu, jakaż za to dla was wdzięczność? I grzesznicy grzesznikom pożyczają, żeby tyleż samo otrzymać.
Wy natomiast miłujcie waszych nieprzyjaciół, czyńcie dobrze i pożyczajcie, niczego się za to nie spodziewając. A wasza nagroda będzie wielka, i będziecie synami Najwyższego; ponieważ On jest dobry dla niewdzięcznych i złych.
Bądźcie miłosierni, jak Ojciec wasz jest miłosierny.
Nie sądźcie, a nie będziecie sądzeni; nie potępiajcie, a nie będziecie potępieni; odpuszczajcie, a będzie wam odpuszczone. Dawajcie, a będzie wam dane: miarą dobrą, natłoczoną, utrzęsioną i opływającą wsypią w zanadrze wasze. Odmierzą wam bowiem taką miarą, jaką wy mierzycie”.

PRZEMYŚL TO SOBIE:
Pewien mężczyzna otrzymał list polecony z nadrukiem hipermarketu, handlującego urządzeniami elektronicznymi:
„Szanowny Panie, co powiedzieliby pańscy sąsiedzi, gdyby przed pana dom zajechała nasza firmowa ciężarówka, by odebrać telewizor plazmowy i zestaw kina domowego, za które to sprzęty nie zapłacił pan jak dotąd, a minęło już ponad pół roku, ani jednej raty z przydzielonego panu kredytu?”
Po kilku dniach biuro windykacyjne w elektronicznym hipermarkecie otrzymało odpowiedź następującej treści:
„Obszedłem moich sąsiadów. Wszyscy jednogłośnie stwierdzili, że byłoby to zwykłe świństwo ze strony pazernej, nie liczącej się z dobrem klienta, nieuczciwej, złośliwej i pazernej firmy.”

Jezus nawołuje do solidarności w dobrem czyli miłości: daj, pomóż, potraktuj bliźniego, jak siebie. Bo może być też solidarność w złem czyli zmowa.
Panie, pozwól mi zrozumieć, że solidarność ma zawsze wydźwięk pozytywny, że zawsze jest za czymś, dla kogoś, z kimś lub ku czemuś. A przeciw – jest tylko zmowa.

Wtorek, 23. Tydzień zwykły

DZISIEJSZA EWANGELIA Łk 6,12-19:
Zdarzyło się, że Jezus wyszedł na górę, aby się modlić, i całą noc spędził na modlitwie do Boga.
Z nastaniem dnia przywołał swoich uczniów i wybrał spośród nich dwunastu, których nazwał apostołami: Szymona, którego nazwał Piotrem; i brata jego, Andrzeja; Jakuba i Jana; Filipa i Bartłomieja; Mateusza i Tomasza; Jakuba, syna Alfeusza, i Szymona z przydomkiem Gorliwy; Judę, syna Jakuba, i Judasza Iskariotę, który stał się zdrajcą.
Zeszedł z nimi na dół i zatrzymał się na równinie. Był tam duży poczet Jego uczniów i wielkie mnóstwo ludu z całej Judei i z Jerozolimy oraz z wybrzeża Tyru i Sydonu, przyszli oni, aby Go słuchać i znaleźć uzdrowienie ze swych chorób. Także i ci, których dręczyły duchy nieczyste, doznawali uzdrowienia.
A cały tłum starał się Go dotknąć, ponieważ moc wychodziła od Niego i uzdrawiała wszystkich.

PRZEMYŚL TO SOBIE:
Małżeństwo z dobrze ponadpółwiecznym stażem siedzi wieczorem przy kominku. On łupi orzechy, ona coś dzierga na drutach.
- Co robisz, kochanie? – on pierwszy przerywa chwilę ciszy, ciągnącą się jak bolońskie spaghetti.
- Drugą skarpetę dla ciebie.
- Drugą? W takim razie daj mi już przymierzyć tę pierwszą.
- Nie mogę, bo jeszcze jej nie mam.
- Jak to jej nie masz?
- Bo zaczęłam robić te skarpety od drugiej właśnie.

Jezus działa – owszem – spontanicznie, ale równocześnie zawsze z zachowaniem określonego porządku: wpierw z rozmysłem wybiera uczniów, potem posyła ich do ludzi. A u samego początku tego działania jest całonocne czuwanie i modlitwa.
Gdzie jest twoja modlitwa? W którym miejscu twojego życia? Panie, pozwól mi zachować właściwą kolejność: najpierw Ty i spotkanie z Tobą, potem namysł, wybór, na końcu dopiero mówienie lub działanie.

Środa, 23. Tydzień zwykły

DZISIEJSZA EWANGELIA Łk 6,20-26:
W owym czasie Jezus podniósł oczy na swoich uczniów i mówił:
„Błogosławieni jesteście wy, ubodzy, albowiem do was należy królestwo Boże.
Błogosławieni wy, którzy teraz głodujecie, albowiem będziecie nasyceni.
Błogosławieni wy, którzy teraz płaczecie, albowiem śmiać się będziecie.
Błogosławieni będziecie, gdy ludzie was znienawidzą i gdy was wyłączą spośród siebie, gdy was zelżą i z powodu Syna Człowieczego podadzą w pogardę wasze imię jako niecne: cieszcie się i radujcie w owym dniu, bo wielka jest wasza nagroda w niebie. Tak samo bowiem przodkowie ich czynili prorokom.
Natomiast biada wam, bogaczom, bo odebraliście już pociechę waszą.
Biada wam, którzy teraz jesteście syci, albowiem głód cierpieć będziecie.
Biada wam, którzy się teraz śmiejecie, albowiem smucić się i płakać będziecie.
Biada wam, gdy wszyscy ludzie chwalić was będą. Tak samo bowiem przodkowie ich czynili fałszywym prorokom”.

PRZEMYŚL TO SOBIE:
Agent nieruchomości oprowadza rodzinę zainteresowaną kupnem starego domu. Pokazuje kolejne pomieszczenia, zachwala widok z okien i spokój okolicy.
- Póki co jest tylko jeden mankament – oznajmia szczerze na końcu.
- Jaki?
- To wiekowy budynek i piece są w nim węglowe. Problem w tym, że strasznie dymią.
- Zawsze – pytający potencjalni kupcy.
- Na szczęście nie! – agent uśmiecha się szeroko. – Tylko wówczas, kiedy się w nich pali!

Czy człowiek zawsze musi być ubogi, smutnym głodny, znienawidzony lub prześladowany? Ależ nie! Tylko dopóty, dopóki żyje na tym świecie. Umarli nie mają tego rodzaju problemów.
Panie, pozwól mi zrozumieć, że to nie śmierć odbiera nam troski, ale to, co znajdziemy za jej bramą: Twoja nieustanna, nieskończona obecność.

Poniedziałek, 23. Tydzień zwykły

Johann Christoph Weigel, Mężczyzna z uschłą ręką, drzeworyt, 1695

DZISIEJSZA EWANGELIA Łk 6,6-11:

W szabat Jezus wszedł do synagogi i nauczał. A był tam człowiek, który miał uschłą prawą rękę.
Uczeni zaś w Piśmie i faryzeusze śledzili Go, czy w szabat uzdrawia, żeby znaleźć powód do oskarżenia Go.
On wszakże znał ich myśli i rzekł do człowieka, który miał uschłą rękę: „Podnieś się i stań na środku”. Podniósł się i stanął.
Wtedy Jezus rzekł do nich: „Pytam was: Czy wolno w szabat dobrze czynić, czy wolno źle czynić? życie ocalić czy zniszczyć?”
I spojrzawszy wokoło po wszystkich, rzekł do człowieka: „Wyciągnij rękę”. Uczynił to i jego ręka stała się znów zdrowa.
Oni zaś wpadli w szał i naradzali się między sobą, co by uczynić Jezusowi.

PRZEMYŚL TO SOBIE:
Pani w balzakowskim wieku ze zgrozą zauważyła pewnego dnia na szyi swojej koleżanki naszyjnik z pereł. Spoglądając nań z absolutnie bezinteresowną zawiścią oznajmiła:
- Gdybyś tyko chciała, służę cię w zbadaniu autentyczności tych pereł.
- Jak mogłabyś to zrobić?
- Wystarczy wziąć je na ząb i zagryźć!
- Moja droga – westchnęła koleżanka. – Żeby w ten sposób zbadać, czy perły nie są oszukane, wpierw trzeba samej mieć prawdziwe zęby.

Chcieliby faryzeusze zbadać „prawdziwość” Jezusa. Patrzą więc nań z zawiścią i próbują „rozgryźć”. Jednak by w ten sposób zweryfikować Jezusa, trzeba mieć prawdziwą, nie udawaną, sztucznie wstawioną wiarę.
Uchroń mnie od zawiści, Panie. Zwłaszcza tej najcięższej, nieuleczalnej, bo bezinteresownej.

niedziela, 7 września 2008

23 Niedziela Zwykła

Anonim, Jezus ze zgromadzonymi w Imię Jego

DZISIEJSZA EWANGELIA Mt 18,15–20:
Jezus powiedział do swoich uczniów:
„Gdy twój brat zgrzeszy przeciw tobie, idź i upomnij go w cztery oczy. Jeśli cię usłucha, pozyskasz swego brata. Jeśli zaś nie usłucha, weź ze sobą jeszcze jednego albo dwóch, żeby na słowie dwóch albo trzech świadków opierała się cała sprawa. Jeśli i tych nie usłucha, donieś Kościołowi. A jeśli nawet Kościoła nie usłucha, niech ci będzie jak poganin i celnik.
Zaprawdę powiadam wam: Wszystko, co zwiążecie na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążecie na ziemi, będzie roz­wiązane w niebie.
Dalej zaprawdę powiadam wam: Jeśli dwaj z was na ziemi zgodnie o coś prosić będą, to wszystkiego użyczy im mój Ojciec, który jest w niebie. Bo gdzie są dwaj albo trzej zebrani w imię moje, tam jestem pośród nich”.

PRZEMYŚL TO SOBIE:

UPOMNIENIE
- Wsiadaj, podwiozę cię, to niedaleko - Zbyszek szeroko otworzył drzwi od strony pasażera.
- Chyba w życiu nie jechałem takim antykiem - nie wiadomo, czy Andrzej się zachwycał, czy zwyczajnie kpił. Na wszelki wypadek Zbyszek próbował żartować.
- No co ty, człowieku? Trabant, to zupełnie spoko samochód. Mało pali, kopyto ma, bo to dwusuw, choć złośliwi mówią o nim mydelniczka - przekręcił kluczyk. Silnik zakasłał raz i drugi, a potem w miarę się uspokoił, maskując wóz kurtyną błękitnych spalin.
- Oczywiście - Andrzej próbował zapiąć pas - że ta plastikowa karoseria ma swoje plusy: nie rdzewieje, a poza tym w razie stłuczki nie jest ci potrzebny blacharz, tylko introligator.
Zbyszek przełykając gorzką pigułkę albiońskiego humoru przyjaciela mocno nacisnął pedał gazu. Spod przednich kół wyprysnęło kilka drobnych kamyków. Ruszyli.
- Więc gdzie jest ta twoja działka? - spytał Andrzej.
- Zaraz zobaczysz. O, tutaj zjedziemy z głównej szosy. Jeszcze kawałek tą wąską dróżką i jesteśmy na miejscu.
To coś, czym jechali ze względu na szerokość było niewątpliwie dróżką, choć z racji stanu nawierzchni nie zasługiwało nawet na miano duktu. Od lat nie naprawiana jezdnia wybita kołami ciężarówek zwożących piach i żwir na rosnące wokół jak grzyby po deszczu nowe domy pełna była ubytków, wyrw, pęknięć i pokaźnej wielkości szczelin.
- Na taką drogę są dwa sposoby - próbował doradzić Andrzej - albo jedziesz powolutku omijając wykroty, albo wciskasz gaz do dechy, zamykasz oczy i prujesz naprzód ile fabryka dała.
Zbyszek jednak jechał po swojemu: nie za szybko, starając się przy tym omijać wertepy. Z każdym jednak metrem droga stawała się coraz gorsza. Omijanie przeszkód wymagało coraz to nowych, gwałtownych ruchów kierownicą. Przy którymś z kolei szybszym skręcie Zbyszek niechcący nacisnął łokciem klakson. Ostry dźwięk sygnału zagłuszył silnik. Andrzej drgnął.
- Przepraszam - Zbyszek poczuł się nieswojo - to przez te dziury...
- To nic nie da - Andrzej wskazał kciukiem za siebie - one i tak nie uciekają.
Widzisz dziurę w całym - ot, choćby wówczas, gdy twój bliźni źle postępuje. Co wtedy robisz? Oczywiście, nie pozostajesz bezczynny: póki się da - omijasz, przechodzisz nad tym do porządku dziennego a po pewnym czasie zaczynasz może nawet niechcący trąbić - mówić, rozpowiadać, obmawiać. Tylko, że to nic nie da, dopóki po bratersku go nie upomnisz.