niedziela, 7 września 2008
23 Niedziela Zwykła
DZISIEJSZA EWANGELIA Mt 18,15–20:
Jezus powiedział do swoich uczniów:
„Gdy twój brat zgrzeszy przeciw tobie, idź i upomnij go w cztery oczy. Jeśli cię usłucha, pozyskasz swego brata. Jeśli zaś nie usłucha, weź ze sobą jeszcze jednego albo dwóch, żeby na słowie dwóch albo trzech świadków opierała się cała sprawa. Jeśli i tych nie usłucha, donieś Kościołowi. A jeśli nawet Kościoła nie usłucha, niech ci będzie jak poganin i celnik.
Zaprawdę powiadam wam: Wszystko, co zwiążecie na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążecie na ziemi, będzie rozwiązane w niebie.
Dalej zaprawdę powiadam wam: Jeśli dwaj z was na ziemi zgodnie o coś prosić będą, to wszystkiego użyczy im mój Ojciec, który jest w niebie. Bo gdzie są dwaj albo trzej zebrani w imię moje, tam jestem pośród nich”.
PRZEMYŚL TO SOBIE:
UPOMNIENIE
- Wsiadaj, podwiozę cię, to niedaleko - Zbyszek szeroko otworzył drzwi od strony pasażera.
- Chyba w życiu nie jechałem takim antykiem - nie wiadomo, czy Andrzej się zachwycał, czy zwyczajnie kpił. Na wszelki wypadek Zbyszek próbował żartować.
- No co ty, człowieku? Trabant, to zupełnie spoko samochód. Mało pali, kopyto ma, bo to dwusuw, choć złośliwi mówią o nim mydelniczka - przekręcił kluczyk. Silnik zakasłał raz i drugi, a potem w miarę się uspokoił, maskując wóz kurtyną błękitnych spalin.
- Oczywiście - Andrzej próbował zapiąć pas - że ta plastikowa karoseria ma swoje plusy: nie rdzewieje, a poza tym w razie stłuczki nie jest ci potrzebny blacharz, tylko introligator.
Zbyszek przełykając gorzką pigułkę albiońskiego humoru przyjaciela mocno nacisnął pedał gazu. Spod przednich kół wyprysnęło kilka drobnych kamyków. Ruszyli.
- Więc gdzie jest ta twoja działka? - spytał Andrzej.
- Zaraz zobaczysz. O, tutaj zjedziemy z głównej szosy. Jeszcze kawałek tą wąską dróżką i jesteśmy na miejscu.
To coś, czym jechali ze względu na szerokość było niewątpliwie dróżką, choć z racji stanu nawierzchni nie zasługiwało nawet na miano duktu. Od lat nie naprawiana jezdnia wybita kołami ciężarówek zwożących piach i żwir na rosnące wokół jak grzyby po deszczu nowe domy pełna była ubytków, wyrw, pęknięć i pokaźnej wielkości szczelin.
- Na taką drogę są dwa sposoby - próbował doradzić Andrzej - albo jedziesz powolutku omijając wykroty, albo wciskasz gaz do dechy, zamykasz oczy i prujesz naprzód ile fabryka dała.
Zbyszek jednak jechał po swojemu: nie za szybko, starając się przy tym omijać wertepy. Z każdym jednak metrem droga stawała się coraz gorsza. Omijanie przeszkód wymagało coraz to nowych, gwałtownych ruchów kierownicą. Przy którymś z kolei szybszym skręcie Zbyszek niechcący nacisnął łokciem klakson. Ostry dźwięk sygnału zagłuszył silnik. Andrzej drgnął.
- Przepraszam - Zbyszek poczuł się nieswojo - to przez te dziury...
- To nic nie da - Andrzej wskazał kciukiem za siebie - one i tak nie uciekają.
Widzisz dziurę w całym - ot, choćby wówczas, gdy twój bliźni źle postępuje. Co wtedy robisz? Oczywiście, nie pozostajesz bezczynny: póki się da - omijasz, przechodzisz nad tym do porządku dziennego a po pewnym czasie zaczynasz może nawet niechcący trąbić - mówić, rozpowiadać, obmawiać. Tylko, że to nic nie da, dopóki po bratersku go nie upomnisz.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz