DZISIEJSZA EWANGELIA Mt 28,16-20:
Jedenastu uczniów udało się do Galilei na górę, tam gdzie Jezus im polecił. A gdy Go ujrzeli, oddali Mu pokłon. Niektórzy jednak wątpili. Wtedy Jezus zbliżył się do nich i przemówił tymi słowami:
„Dana Mi jest wszelka władza w niebie i na ziemi. Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody, udzielając im chrztu w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Uczcie je zachowywać wszystko, co wam przykazałem. A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata”.
PRZEMYŚL TO SOBIE:
NIEWAŻNE
Obudził go jaskrawy wschód słońca. Pominąwszy zwyczajne poranne wylegiwanie wyskoczył z łóżka. Zrobił kilka szybkich przysiadów. Wziął zimny prysznic. Ubrał się w rekordowym tempie. Na stojąco przełknął dwie grzanki, które przyniosła czarnoskóra pokojówka. Chwycił sprzęty przygotowane poprzedniego wieczora i zbiegł na dół. Dżip z oponami jak pancerna skorupa żółwia czekał już przed wejściem do hotelu. Na tylne siedzenie rzucił niedbale strzelbę i plecak. Popisowo wskoczył na miejsce obok kierowcy.
- Salem! - przywitał siedzącego za kółkiem młodego człowieka w niegdyś białym zawoju na głowie.
- Salem! - odpowiedział kierowca, w szerokim uśmiechu pokazując rząd równych, białych, zdrowych zębów.
Jechali najpierw wyłożoną kamiennymi płytami drogą, która po kilku milach szaleńczej wędrówki przeszła w piaszczysty trakt, wygrawerowany śladami wielbłądzich kopyt. Po godzinie jazdy szlakiem karawan, tuż za pokrzywionym tropikalną podagrą baobabem, skręcili nagle w bok.
- Niech się pan nie boi, sir - kierowca poklepał go po ramieniu, kiedy spostrzegł, iż z przestrachem odsuwa się od drzwi samochodu chłostanych gigantycznymi źdźbłami traw - to przecież tylko sawanna!
Minęła kolejna godzina morderczego posuwania się naprzód. Słońce stało już wysoko, kiedy zarośla nagle się przerzedziły. Nim się spostrzegł, już ze zgrzytem sfatygowanych hamulców zatrzymali się przed pierwszą z brzegu chatą.
Wyskoczył z samochodu. Porwał plecak i strzelbę. Mężczyzna ubrany tak samo, jak kierowca wyszedł mu naprzeciw.
- Witam, sir - skłonił się na powitanie.
- Witaj - nonszalancko zarzucił strzelbę na plecy - więc to ty masz być moim przewodnikiem podczas tego polowania?
- Tak, sir - odpowiedział gospodarz powściągliwie.
- Nie myśl sobie, że jestem żółtodziobem - poprawił apaszkę źle zawiązaną wokół szyi - co prawda na safari jestem po raz pierwszy, ale wiele o nim słyszałem. Wiem na przykład, że spotkawszy lwa, najlepiej uciekać przed nim z jaskrawo, bardzo, bardzo jaskrawo świecącą latarką...
- To prawda, sir - przewodnik znowu się skłonił - ale ośmielę się zauważyć, że nieważne jest w takim przypadku, jak jasno świeci latarnia, ale to, jak szybko się ucieka...
Kto Mnie miłuje, zachowuje moje przykazania - mówi Chrystus. Popełniasz grzech: co wtedy mówisz? Że się zapomniałeś, że twoja wola zbyt słaba, a pokusa za ciężka? To nieważne. Ty po prostu za mało jeszcze miłujesz.
poniedziałek, 28 kwietnia 2008
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz