środa, 30 lipca 2008

Niedziela - 17. Tydzień Zwykły

DZISIEJSZA EWANGELIA Mt 13,44-46:
Jezus opowiedział tłumom taką przypowieść:
„Królestwo niebieskie podobne jest do skarbu ukrytego w roli. Znalazł go pewien człowiek i ukrył ponownie. Uradowany poszedł, sprzedał wszystko, co miał, i kupił tę rolę.
Dalej, podobne jest królestwo niebieskie do kupca, poszukującego pięknych pereł. Gdy znalazł jedną drogocenną perłę, poszedł, sprzedał wszystko, co miał, i kupił ją”.
„Dalej, podobne jest królestwo niebieskie do sieci, zarzuconej w morze i zagarniającej ryby wszelkiego rodzaju. Gdy się napełniła, wyciągnęli ją na brzeg i usiadłszy, dobre zebrali w naczynia, a złe odrzucili. Tak będzie przy końcu świata: wyjdą aniołowie, wyłączą złych spośród sprawiedliwych i wrzucą w piec rozpalony; tam będzie płacz i zgrzytanie zębów.
Zrozumieliście to wszystko?”
Odpowiedzieli Mu: „Tak jest”.
A On rzekł do nich: „Dlatego każdy uczony w Piśmie, który stal się uczniem królestwa niebieskiego, podobny jest do ojca rodziny, który ze swego skarbca wydobywa rzeczy nowe i stare”.

PRZEMYŚL TO SOBIE:

SKARBIE MÓJ
Łoże śmierci Maurycego było długie i bolesne dla wszystkich domowników. Oczywiście nie w sensie mebla, ale czasu zmagania zdrowia z chorobą, życia ze śmiercią, które powodowały nieustającą huśtawkę nastrojów nieszczęśnika. W niektóre dni tryskał wręcz pogodą, kiedy indziej całym swym zachowaniem sączył w serca bliskich jad. Ot, choćby wówczas, gdy wszystkim kazał stawić się u wezgłowia. Z pamięci wyrecytował listę obecności od żony poczynając, poprzez synów i ich żony na najmłodszej, niezamężnej córce kończąc. I kiedy okazało się, że wszyscy bez wyjątku zeszli się w jego sypialni, całą resztką starczej mocy zrobił im piekielną awanturę o to, że nikt nie pilnuje rodzinnego interesu, zaznaczając, iż jeżeli dalej tak pójdzie, to po jego śmierci cała familia wyląduje w rynsztoku.
Tego popołudnia Maurycy poprosił do siebie tylko żonę. Joanna, powolna mężowemu wezwaniu stawiła się natychmiast.
- Posłuchaj - Maurycy zakasłał - na najniższej półce sejfu, tuż za obligacjami leży mały czarny kuferek. Wyjmij go stamtąd, ale tak, żeby nikt tego nie widział. Zamknij sejf, a potem wyjdź na strych. Tutaj w kącie za okutą skrzynią postaw go i broń Boże nikomu o tym nie mów. Kiedy umrę, to po drodze do nieba wezmę go sobie. Będę miał coś na drobne wydatki.
Joanna jeszcze tego samego popołudnia wzięła się do roboty. Niepostrzeżenie wyjęła z sejfu kuferek i umieściła we wskazanym przez męża miejscu.
- Ciężka ta skrzynka, jak całe moje życie z tym despotą - myślała starannie myjąc ręce - co on w niej ma? Złoto? Po co mu ono w niebie? Dzieciom na cukierka nieraz żałował, a to...?
Nazajutrz przed południem Maurycy oddawszy ostatnie tchnienie żyć przestał. Dopiero tydzień później, kiedy już skończyło się całe to zamieszanie wokół pogrzebu i wystawnej stypy, Joanna przypomniała sobie o kuferku. Nocą, ze świecą w drżącej dłoni zakradła się na strych. Kuferek stał na swoim miejscu.
- O Boże! - westchnęła - a nie mówiłam? Nie wziął go! Wiedziałam, że tak to się skończy. A to się nie udała sztuczka staremu chytrusowi!
Mimo kurzu uklękła. Ostrożnie uchyliła wieczko kuferka. W wątłym blasku świecy zamigotały ogniki złotych monet.
- I on to kazał wynieść na strych, żeby po drodze do nieba... Od razu pomyślałam sobie, że jeśli już chciał go sobie wziąć, to kuferek trzeba było umieścić w piwnicy.

"Skarbie mój" - mówisz nieraz te słowa patrząc na człowieka albo jakąś rzecz. I wtedy wydaje ci się, że ten ktoś, czy to co, należy do ciebie. To takie miłe. Ale nieprawdziwe. Jedynym prawdziwym twoim skarbem jest Królestwo Niebieskie.

Brak komentarzy: