poniedziałek, 29 września 2008

Niedziela, 27. Tydzień zwykły

James Tissot, Kamień węgielny, 1886-1896, akwarela

DZISIEJSZA EWANGELIA Mt 21,33–43:

Jezus powiedział do arcykapłanów i starszych ludu:
„Posłuchajcie innej przypowieści. Był pewien gospodarz, który założył winnicę. Otoczył ją murem, wykopał w niej prasę, zbudował wieżę, w końcu oddał ją w dzierżawę rolnikom i wyjechał. Gdy nadszedł czas zbiorów, posłał swoje sługi do rolników, by odebrali plon jemu należny. Ale rolnicy chwycili jego sługi i jednego obili, drugiego zabili, trzeciego kamieniami obrzucili. Wtedy posłał inne sługi, więcej niż za pierwszym razem, lecz i z nimi tak samo postąpili.
W końcu posłał do nich swego syna, tak sobie myśląc: »Uszanują mojego syna«.
Lecz rolnicy, zobaczywszy syna, mówili do siebie: »To jest dziedzic; chodźcie, zabijmy go, a posiądziemy jego dziedzictwo«. Chwyciwszy go, wyrzucili z winnicy i zabili. Kiedy więc właściciel winnicy przyjdzie, co uczyni z owymi rolnikami?”.
Rzekli Mu: „Nędzników marnie wytraci, a winnicę odda w dzierżawę innym rolnikom, takim, którzy mu będą oddawali plon we właściwej porze”.
Jezus im rzekł: „Czy nigdy nie czytaliście w Piśmie: »Właśnie ten kamień, który odrzucili budujący, stał się głowicą węgła. Pan to sprawił i jest cudem w naszych oczach«. Dlatego powiadam wam: Królestwo Boże będzie wam za brane, a dane narodowi, który wyda jego owoce”.

PRZEMYŚL TO SOBIE:

OWOCE

- Oddajmy pokłon Krzyżowi!
- Bogu niech będą dzięki! - ministranci odkrzyknęli gromkim chórkiem piskliwych głosików. Ksiądz Józef odłożył na bok kielich, zsunął przez głowę czerwony ornat i rozścielił go przed sobą. Sięgnął po stułę, ucałował krzyżyk wyhaftowany pośrodku i położył ją na ornacie. Kiedy zaczął się mocować ze zbyt mocno zaciągniętym węzłem na cingulum - białym grubym sznurem, którym przewiązana była alba - do zakrystii wszedł ktoś nieśmiało.
- Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
- Nie wieki wieków - odpowiedział ksiądz Józef nie podnosząc wzroku znad fatalnego węzła.
- Proszę księdza dobrodzieja ja na Mszę chciałem dać...
- Już, momencik, tylko zdejmę albę - jegomość szczęśliwie uporał się z cingulum. Pewnym ruchem rozwiązał wstążki przytrzymujące kołnierzyk alby. Jeszcze tylko kilka pewnych ruchów, takich trochę jak przy tańczeniu lambady i alba leżała na blacie staromodnej komody obok ornatu, stuły i cingulum. Ksiądz Józef wyswobodził się jeszcze z humerału i już był gotów do rozmowy.
- A, to wy Krzysztofie? Witajcież! - podał rękę przybyłemu. Ten ujął ją delikatnie w grube jak parówki palce i kłując nieogoloną brodą złożył szybki pocałunek na wierzchu kapłańskiej dłoni.
- Ja bym chciał, księże dobrodzieju Msze zamówić.
- A kiedy mam tę Mszę odprawić?
- O, to już jak księdzu dobrodziejowi pasuje. Bo mnie to jest obojętne. Ale, jeśli można prosić, to chciałbym, żeby ona Msza jak najszybciej odprawiona była.
- To za tydzień we wtorek rano będzie. A w jakiej intencji?
- No wie ksiądz - Krzysztof zmieszał się nieco - no w takiej, co to Pan Bóg wie o co chodzi.
- Dobrze, w intencji Bogu wiadomej - ksiądz zapisał drobnymi literami rubryczkę w notesie. - Ale skoro to ja mam tę Mszę odprawiać, to mnie możecie Krzysztofie, jak na spowiedzi, pod tajemnicą powiedzieć co to za intencja.
A co tu dużo gadać - Krzysztof żachnął się - Tu chodzi o taką sprawę, że Kubalka, mój sąsiad znaczy się, krowę sobie na jarmarku kupił. No i żal patrzeć jak ona wedle obory chodzi jego, a nie mojej. Mnie na krowę nie stać...
- A, i chcecie, żebym Mszę na intencję tych pieniędzy, żebyście je mieli, odprawił - przerwał ksiądz.
- Nie. Nie o to. Tylko żeby jemu ta krowa zdechła...
Nie wystarczy być ochrzczonym, aby żyć w Królestwie Bożym. Musisz nadto przynosić owoce. Pamiętaj: przynosić owoce, a nie - zazdroszcząc ich bliźnim - rzucać tylko cień...

Brak komentarzy: