niedziela, 30 marca 2008
6 kwietnia – 3 Niedziela Wielkanocna
DZISIEJSZA EWANGELIA Łk 24,13–35:
Oto dwaj uczniowie Jezusa tego samego dnia, w pierwszy dzień tygodnia, byli w drodze do wsi, zwanej Emaus, oddalonej sześćdziesiąt stadiów od Jerozolimy. Rozmawiali oni ze sobą o tym wszystkim, co się wydarzyło. Gdy tak rozmawiali i rozprawiali ze sobą, sam Jezus przybliżył się i szedł z nimi. Lecz oczy ich były niejako na uwięzi, tak że Go nie poznali.
On zaś ich zapytał: „Cóż to za rozmowy prowadzicie ze sobą w drodze?”. Zatrzymali się smutni. A jeden z nich, imieniem Kleofas, odpowiedział Mu: „Ty jesteś chyba jedynym z przebywających w Jerozolimie, który nie wie, co się tam w tych dniach stało”.
Zapytał ich: „Cóż takiego?”.
Odpowiedzieli Mu: „To, co się stało z Jezusem z Nazaretu, który był prorokiem potężnym w czynie i słowie wobec Boga i całego ludu; jak arcykapłani i nasi przywódcy wydali Go na śmierć i ukrzyżowali. A myśmy się spodziewali, że właśnie On miał wyzwolić Izraela. Teraz zaś po tym wszystkim dziś już trzeci dzień, jak się to stało. Co więcej, niektóre z naszych kobiet przeraziły nas: były rano u grobu, a nie znalazłszy Jego ciała, wróciły i opowiedziały, że miały widzenie aniołów, którzy zapewniają, iż On żyje. Poszli niektórzy z naszych do grobu i zastali wszystko tak, jak kobiety opowiadały, ale Jego nie widzieli”.
Na to On rzekł do nich: „O, nierozumni, jak nieskore są wasze serca do wierzenia we wszystko, co powiedzieli prorocy! Czyż Mesjasz nie miał tego cierpieć, aby wejść do swojej chwały?”. I zaczynając od Mojżesza poprzez wszystkich proroków wykładał im, co we wszystkich Pismach odnosiło się do Niego.
Tak przybliżyli się do wsi, do której zdążali, a On okazywał, jakoby miał iść dalej. Lecz przymusili Go, mówiąc: „Zostań z nami, gdyż ma się ku wieczorowi i dzień się już nachylił”. Wszedł więc, aby zostać z nimi. Gdy zajął z nimi miejsce u stołu, wziął chleb, odmówił błogosławieństwo, połamał go i dawał im, Wtedy otworzyły się im oczy i poznali Go, lecz On zniknął im z oczu. I mówili nawzajem do siebie: „Czy serce nie pałało w nas, kiedy rozmawiał z nami w drodze i Pisma nam wyjaśniał?”.
W tej samej godzinie wybrali się i wrócili do Jerozolimy. Tam zastali zebranych Jedenastu i innych z nimi, którzy im oznajmili: „Pan rzeczywiście zmartwychwstał i ukazał się Szymonowi”. Oni również opowiadali, co ich spotkało w drodze, i jak Go poznali przy łamaniu chleba.
PRZEMYŚL TO SOBIE:
OCZY NA UWIĘZI
- Amen! - odpowiedzieli domownicy na koniec błogosławieństwa, którego ksiądz proboszcz szczodrobliwie udzielił im na rozpoczęcie wizyty duszpasterskiej.
- Usiądźmy - jegomość ciężko zwalił się na krzesło.
- A, prosimy, bardzo prosimy - gospodyni skinęła zachęcająco i usiadła z prawej. Dzieci stały dalej z boku, niecierpliwie przestępując z nogi na nogę. Wojciech - gospodarz - zajął miejsce naprzeciw dostojnego gościa. Usiadł jednak niepewnie, na samym brzegu krzesła, jakby się bał księżowskich odwiedzin.
- To może tu u was od najmłodszych zacznę - proboszcz posadził sobie na kolanach najbliżej stojącego chłopczyka.
- A to rzeczywiście nasz najmłodszy, Józik. Dwa roki będzie miał w lutym, ale zuch chłopak. - wyjaśniła Wojciechowa.
- Pamiętam, chrzciłem go przecież - żachnął się gość.
- A Zosia w listopadzie skończyła cztery -objaśniała w dalszym ciągu gospodyni - no i Krzyś, co ministrantem jest...
Chłopak, choć stał z dala, najmniej wydawał się być obecnością księdza zbity z tropu. Widywał go przecież i częściej niż pozostali domownicy, i, kiedy stał w kącie zakrystii ubrany w białą komżę czy też przy ołtarzu, z mniejszej odległości.
- A jak wam ten Rok Pański minął?
- Zdrowo i spokojnie, księże dobrodzieju - kobieta nie wiedząc, co począć z rękami, bawiła się obrączką.
- Oby ten nowy nie był gorszy - dopowiedział gospodarz.
- Skoroście się już i wy, Wojciechu, odezwali, to powiem wam, że do was, to ja mam taką jedną sprawę.
Oczy chłopa się zaiskrzyły ciekawością, przed którą wcześniejsza, niewyraźna bojaźń uciekła gdzieś, jak zbity pies.
- Chodzi mi o to, że was rzadko w kościele widzę - ksiądz odchrząknął nieco, jakby nie był całkiem pewny swego. - W kościele rzadko, a w karczmie, znaczy się w niedzielę, a właściwie nie w karczmie, tylko kiedy z niej już chwiejnym krokiem wychodzicie - często. Jak tak dalej pójdzie, to się chyba jednak w raju nie spotkamy!
- W raju się nie spotkamy? - Wojciech robił wrażenie szczerze zdziwionego - A co też ksiądz dobrodziej za grzechy ma takie, żebyśmy się w raju spotkać nie mieli?
Oczy na uwięzi. Ma je ten, kto widząc drzazgę w oku brata, belki we własnym nie widzi. Cierpi z ich powodu każdy, kto w bliźnim celnika i grzesznika miast człowieka, a przez to i samego Chrystusa dostrzega. Oby tylko owo łamanie chleba, które pozwala rozpoznać kim są ci wszyscy spotkani na drodze życia, nie przyszło za późno...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
1 komentarz:
Oczyma wiary wpatrzyłam się w Twoją mękę
łzy wzruszenia Ci oddaję i serca udrękę
szukam Cię w tym kogo spotykam
upatruję Cię w bliskich, których dotykam
Pociągnij mnie bliżej do siebie
łączyć się z Tobą pragnę w cierpieniu
naucz mnie doskonałej miłości
nie pozwól pozostać w oddaleniu
Prześlij komentarz