sobota, 8 marca 2008

9 marca - 5. niedziela Wielkiego Postu


Giotto di Bondone, Wskrzeszenie Łazarza, 1320, fresk, Asyż

DZISIEJSZA EWANGELIA J 11,3–7.17.20–27.33b–45
Siostry Łazarza posłały do Jezusa wiadomość: „Panie, oto choruje ten, którego Ty kochasz”. Jezus usłyszawszy to rzekł: „Choroba ta nie zmierza ku śmierci, ale ku chwale Bożej, aby dzięki niej Syn Boży został otoczony chwałą”.
A Jezus miłował Martę i jej siostrę, i Łazarza. Mimo jednak że słyszał o jego chorobie, zatrzymał się przez dwa dni w miejscu pobytu. Dopiero potem powiedział do swoich uczniów: „Chodźmy znów do Judei”. Kiedy Jezus tam przybył, zastał Łazarza już od czterech dni spoczywającego w grobie. Kiedy zaś Marta dowiedziała się, że Jezus nadchodzi, wyszła Mu na spotkanie. Maria zaś siedziała w domu. Marta rzekła do Jezusa: „Panie, gdybyś tu był, mój brat by nie umarł. Lecz i te­raz wiem, że Bóg da Ci wszystko, o cokolwiek byś prosił Boga”. Rzekł do niej Jezus: „Brat twój zmartwychwstanie”. Rzekła Marta do Niego: „Wiem, że zmartwychwstanie w czasie zmartwychwstania w dniu ostatecznym”. Rzekł do niej Jezus: „Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem. Kto we Mnie wierzy, choćby i umarł, żyć będzie. Każdy, kto żyje i wierzy we Mnie, nie umrze na wieki. Wierzysz w to?” Odpowiedziała Mu: „Tak, Panie! Ja wciąż wierzę, żeś Ty jest Mesjasz, Syn Boży, który miał przyjść na świat”. Jezus wzruszył się w duchu, rozrzewnił i zapytał: „Gdzieście go położyli?”. Odpowiedzieli Mu: „Panie, chodź i zobacz”. Jezus zapłakał. A Żydzi rzekli: „Oto jak go miłował”. Niektórzy z nich powie­dzieli: „Czy Ten, który otworzył oczy niewidomemu, nie mógł sprawić, by on nie umarł?”. A Jezus ponownie okazując wzruszenie głębokie przyszedł do grobu. Była to pieczara, a na niej spoczywał kamień. Jezus rzekł: „Usuńcie kamień”. Siostra zmarłego, Marta, rzekła do Niego: „Panie, już cuch­nie. Leży bowiem od czterech dni w grobie”. Jezus rzekł do niej: „Czyż nie powiedziałem ci, że jeśli uwierzysz, ujrzysz chwałę Bożą?”. Usunięto więc kamień. Jezus wzniósł oczy do góry i rzekł: „Ojcze, dziękuję Ci, żeś Mnie wysłuchał. Ja wiedziałem, że Mnie zawsze wysłuchujesz. Ale ze względu na otaczający Mnie lud to powiedziałem, aby uwie­rzyli, żeś Ty Mnie posłał”. To powiedziawszy, zawołał donoś­nym głosem: „Łazarzu, wyjdź na zewnątrz!”. I wyszedł zmarły, mając nogi i ręce powiązane opaskami, a twarz jego była zawinięta chustą. Rzekł do nich Jezus: „Rozwiążcie goi pozwólcie mu chodzić”. Wielu więc spośród Żydów przybyłych do Marii ujrzawszy to, czego Jezus dokonał, uwierzyło w Niego.

PRZEMYŚL TO SOBIE

Cudów nie ma?
- Cuda były, są i będą na tym świecie! - ksiądz proboszcz stanowczo, ale to bardzo stanowczo, nie tylko wypowiedział te słowa, ale nawet gwałtownie, chyba trochę zbyt gwałtownie, opuścił prawą dłoń zaciśniętą w pięść na brzeg lichej drewnianej ambonki. Z wąskiej półeczki pod blatem posypały się na marmurową posadzkę jakieś książki i kartki. Zmierzony naglącym spojrzeniem ministrant rzucił się, by je czym prędzej pozbierać.
W kościele panowała cisza, zmącona jedynie bezczelnym bzyczeniem muchy. Zbłąkany owad dostał się nie wiadomo którędy do wnętrza i usiadł na świeżo jeszcze wyglądającej gerberze, wraz w garścią asparagusa wetkniętej w kryształowy flakon przed obrazem świętej Barbary.
- Sami słyszycie w niedzielnej Ewangelii co rusz o jakimś cudzie, którego nasz Pan Jezus Chrystus dla zbudowania wiary maluczkich dokonał: rozmnożenie chleba, uzdrowienie paralityka, czy wreszcie wskrzeszenie Łazarza - głos kaznodziei brzmiał kanonadą basów, wprawiając w drżenie nie tylko staroświecki mikrofon na sprężynowej nóżce, ale także serca i umysły parafian.
Proboszczowy wywód był wystarczająco klarowny, by każdy z zebranych mógł go zrozumieć, a jednocześnie nie poczuć się potraktowanym jak dziecko czy jakiś półgłówek. Zresztą prócz jasności kazanie owo miało jeszcze jedną wzorową właściwość: dobry wstęp, logiczne zakończenie, a przy tym jedno nie było zbyt odległe w czasie od drugiego.
- Tak więc ufam, iż nikt z tutaj zebranych, bracia i siostry, nie wątpi w istnienie cudów ani za czasów Jezusa, ani w teraźniejszości. Amen! - sążniście zabrzmiała pointa.
- Bóg zapłać! - odpowiedzieli wierni.
- A na zakończenie chciałbym wam podać jeszcze ogłoszenia parafialne. - Słuchacze rozluźnili się już nieco - Właściwie to mam tylko jedno ogłoszenie, a mianowicie takie, że w miniony piątek zginęła mi koza. Na pewno ktoś ją ukradł. Sama się z plebańskiej łąki nie oddaliła - cudów nie ma!

To jak w końcu jest z tymi cudami: są czy ich nie ma? Są, są. Możemy być spokojni. Tyle, że czasem to my sami chcielibyśmy decydować o tym, co do nich zaliczyć. A tymczasem cud i to, czego on dotyczy, jest zawsze wynikiem działania Boga Wszechmogącego. Chcesz być świadkiem cudu, takiego jak choćby wskrzeszenie Łazarza?

DOBRA RADA:
Nie, nie czekaj, aż słońce wzejdzie na zachodzie, albo koń zacznie fruwać, trelując jak skowronek. Posłuchaj w ciszy choćby bicia własnego serca. Czyż ono nie jest już pierwszym dostępnym ci cudem?

Brak komentarzy: