niedziela, 6 kwietnia 2008
13 kwietnia – 4. Niedziela Wielkanocna
DZISIEJSZA EWANGELIA J 10,1–10:
Jezus powiedział: „Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Kto nie wchodzi do owczarni przez bramę, ale wdziera się inną drogą, ten jest złodziejem i rozbójnikiem. Kto jednak wchodzi przez bramę, jest pasterzem owiec. Temu otwiera odźwierny, a owce słuchają jego głosu; woła on swoje owce po imieniu i wyprowadza je. A kiedy wszystkie wyprowadzi, staje na ich czele, a owce postępują za nim, ponieważ głos jego znają. Natomiast za obcym nie pójdą, lecz będą uciekać od niego, bo nie znają głosu obcych”.
Tę przypowieść opowiedział im Jezus, lecz oni nie pojęli znaczenia tego, co im mówił. Powtórnie więc powiedział do nich Jezus: „Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Ja jestem bramą owiec. Wszyscy, którzy przyszli przede Mną, są złodziejami i rozbójnikami, a nie posłuchały ich owce. Ja jestem bramą. Jeżeli ktoś wejdzie przeze Mnie, będzie zbawiony – wejdzie i wyjdzie, i znajdzie paszę. Złodziej przychodzi tylko po to, aby kraść, zabijać i niszczyć. Ja przyszedłem po to, aby owce miały życie i miały je w obfitości”.
PRZEMYŚL TO SOBIE:
Garnitur
- Niech pani zobaczy, kto tam - ksiądz Mateusz poprosił gospodynię, kiedy u drzwi plebani rozległ się dzwonek. Sam zajęty był przepisywaniem ksiąg parafialnych i nie chciał się odrywać niepotrzebnie od żmudnej pracy. Kobieta wróciła po chwili.
- Jakiś pan od księdza proboszcza. Mówi, że kancelaria teraz nieczynna, ale on przyjechał z miasta i ma pilną sprawę.
Proboszcz dopisał do końca kolejną rubrykę wielkiej księgi. Odłożył pióro, przeciągnął się i wstał, głośno odsuwając krzesło.
- Może to i dobrze - westchnął - Mała przerwa w pisaniu dobrze mi zrobi.
W drzwiach stał mężczyzna w średnim wieku, ubrany w garnitur i szeroko rozpiętą pod szyją koszulę.
- Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus - ukłonił się - Ja przyjechałem, proszę księdza z miasta...
- I co? - proboszcz nie pozwolił mu dokończyć - Metryka jest panu potrzebna czy jakie zaświadczenie.
- Nie, nie, nic z tych rzeczy. Choć odgadł ksiądz, że - co tu dużo mówić - przyjechałem po prośbie.
- Słucham, proszę mówić.
- Ja jestem żebrakiem i przychodzę z dość konkretną sprawą: czy nie ma ksiądz na zbyciu jakiegoś starego garnituru?
Ksiądz Mateusz uważnie przyjrzał się przybyszowi. Dwurzędowa marynarka i odprasowane w kantkę spodnie wyglądały zdecydowanie lepiej niż tylko przyzwoicie, co więcej, wydawało się, że ten właśnie garnitur ma ów człowiek na sobie zaledwie po raz trzeci czy czwarty.
- No wie pan, pewnie coś by się znalazło - ksiądz Mateusz nawet ucieszył się tą prośbą. Przed oczami stanęła mu szafa na poddaszu, w której wisiały dwa nie używane już garnitury. Granatowy, który mamusia nieboszczka sprawiła mu dawno, dawno temu, tuż przed maturą - nie był zniszczony, ale za mały i w dodatku czuło się doń sentyment. A czarny, kupił sobie ksiądz Mateusz sam, na pierwszej parafii. Chodził w nim tak długo, aż przetarły się łokcie w marynarce i spodnie na kolanach. I tylko - tak, po prostu - żal go było wyrzucić. Jedno nie dawało proboszczowi spokoju.
- Niech mi pan powie jeszcze: po co panu jakiś stary garnitur? Przecież ten, który pan ma na sobie, wygląda całkiem przyzwoicie, właściwie jak nowy.
- No właśnie, proszę księdza, jak nowy. A ja, jak już mówiłem, jestem żebrakiem. I ten nowy garnitur psuje mi interes.
Oceniasz innych według szaty. Czy wiesz ilu fałszywych proroków, złodziei i rozbójników nosi garnitury? Tylko Jezus naprawdę daje życie w obfitości. Słuchasz Jego głosu?
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz